Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
- Joshua AddamsŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Mar 26, 2018 8:44 pm
Joshua uśmiechnął się do przyjaciółki. Niby z tego żartowali, ale tak naprawdę tu nie było się z czego śmiać. Gdyby jednak oboje rozpaczali nad swym losem, to już dawno by się zapłakali na śmierć. Śmiech i wzajemne zrozumienie, pozwalały im iść przez życie, z tą icg pogodą ducha.
- Powiedzenie iż "rozumiem" nie jest do końca prawdą, moja droga - westchnął - Rozumiem, że mu zależy by wspiąć się wyżej, ale nie rozumiem, czemu zależy mu tak bardzo, że gotów jest poświęcić szczęście swojego dziecka. - skrzywił się mimowolnie, a taki wyraz twarzy, gościł na niej niezwykle rzadko.
Nie pogardzał Winchesterem seniorem, bo trzeba było Addamsowi bardzo zaleźć za skórę, by zasłużyć na ten rodzaj niechęci. Nie mógł jednak pojąć, jak można, tak bardzo pragnąć wybicia się i co był w stanie ojciec Beth poświęcić. Wystarczy pomyśleć o tym, że oddał Ophelię Alfredowi na żonę. Bogowie.
- Niestety nic, czego bym już ci nie powiedział. - zeszli na temat Geraldine -
Nie chciałbym jej zbytnio naciskać, być może to sprawa, o której woli nie rozmawiać z mężczyzną, nawet gdy jest jej przyjacielem - powiedział w zadumie - Być może Tobie zawierzy ?
Wtem do jego uszu dotarły pierwsze takty jednej z ulubionych piosenek. Uśmiechnął się, po czym wyciągnął dłoń ku Beth.
- Pani pozwoli? - w jego oczach zatańczyły wesołe iskierki.
- Powiedzenie iż "rozumiem" nie jest do końca prawdą, moja droga - westchnął - Rozumiem, że mu zależy by wspiąć się wyżej, ale nie rozumiem, czemu zależy mu tak bardzo, że gotów jest poświęcić szczęście swojego dziecka. - skrzywił się mimowolnie, a taki wyraz twarzy, gościł na niej niezwykle rzadko.
Nie pogardzał Winchesterem seniorem, bo trzeba było Addamsowi bardzo zaleźć za skórę, by zasłużyć na ten rodzaj niechęci. Nie mógł jednak pojąć, jak można, tak bardzo pragnąć wybicia się i co był w stanie ojciec Beth poświęcić. Wystarczy pomyśleć o tym, że oddał Ophelię Alfredowi na żonę. Bogowie.
- Niestety nic, czego bym już ci nie powiedział. - zeszli na temat Geraldine -
Nie chciałbym jej zbytnio naciskać, być może to sprawa, o której woli nie rozmawiać z mężczyzną, nawet gdy jest jej przyjacielem - powiedział w zadumie - Być może Tobie zawierzy ?
Wtem do jego uszu dotarły pierwsze takty jednej z ulubionych piosenek. Uśmiechnął się, po czym wyciągnął dłoń ku Beth.
- Pani pozwoli? - w jego oczach zatańczyły wesołe iskierki.
- Elijah HayesŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Mar 26, 2018 11:05 pm
Źle dobrany krawat nagle był przyczyną tego, że mimowolnie poczuł się... lepiej. Jakby dopiekanie każdej osobie wokół było jego konikiem. Na usta cisnął mu się komentarz, którego nie powinien mówić przy ludziach, w końcu dostałby pewnie po łbie od obu panien "w chmurach". Zamiast tego uniósł końcówkę krawata trzymając materiał przez chwilę na otwartej dłoni.
– Niektórzy są niereformowalni. – skwitował spoglądając ku palącej papierosa. Chwilę później opuścił rękę, pozwalając aby materiał swobodnie odbił się od jego klatki piersiowej.
Trudno mówić tu o sprycie czy podłości, ale wykorzystywanie niewiedzy było przecież niczym innym jak perfidią. Z miną stalowego żołnierza przyjrzał się najpierw zmroczonym alkoholem oczom dziewczyny, żeby zaraz opuścić wzrok na posłusznie wyciągniętą kończynę.
– Tylko nie krzycz. – mruknął. Kiedy ujął jej dłoń wszystko potoczyło się jakoś szybko. Jakimś cudem w drugiej ręce Hayesa znalazły się kajdanki. W równie błyskawicznym tempie zacisnęły się zarówno na jego, jak i jej nadgarstku, specyficznym kliknięciem łącząc ich w nietypowej kombinacji ruchowej.
– Ma pani prawo zachować spokój. Radzę się nie wyrywać. – mówił całkiem spokojnie. – Proszę też nie robić scen. Właścicielka patrzy. – uśmiechnął się cwaniacko. – Wychodzimy. – dodał dopijając własne whisky.
– Niektórzy są niereformowalni. – skwitował spoglądając ku palącej papierosa. Chwilę później opuścił rękę, pozwalając aby materiał swobodnie odbił się od jego klatki piersiowej.
Trudno mówić tu o sprycie czy podłości, ale wykorzystywanie niewiedzy było przecież niczym innym jak perfidią. Z miną stalowego żołnierza przyjrzał się najpierw zmroczonym alkoholem oczom dziewczyny, żeby zaraz opuścić wzrok na posłusznie wyciągniętą kończynę.
– Tylko nie krzycz. – mruknął. Kiedy ujął jej dłoń wszystko potoczyło się jakoś szybko. Jakimś cudem w drugiej ręce Hayesa znalazły się kajdanki. W równie błyskawicznym tempie zacisnęły się zarówno na jego, jak i jej nadgarstku, specyficznym kliknięciem łącząc ich w nietypowej kombinacji ruchowej.
– Ma pani prawo zachować spokój. Radzę się nie wyrywać. – mówił całkiem spokojnie. – Proszę też nie robić scen. Właścicielka patrzy. – uśmiechnął się cwaniacko. – Wychodzimy. – dodał dopijając własne whisky.
- Geraldine McDonaldŚnieżynka
Grupowo w klubie Rapture
Pon Mar 26, 2018 11:48 pm
Kiedy doszło do poruszania tematów krawatowych spojrzała na Hayesa z dosyć poważną miną. Była zdziwiona, że Marceline zwracała uwagę na takie pierdoły. Widać było, kto przywiązywał do czego wagę. Dla Geraldine wygląd jej, czy kogokolwiek innego był tylko małym szczegółem, który jej zdaniem niepotrzebnie był uważany za wizytówkę człowieka. Cóż, teraz dopiero zaczęła zdawać sobie sprawę, jak na świat patrzą inni ważni ludzie, czyli to nie były tylko wymysły jej matki inni też tak mięli. Ciekawe.
Geraldine nie miała pojęcia, czym tak naprawdę zajmuje się Hayes. Nie mogła się więc również domyślać, że towarzysz jej niedoli ma przy sobie kajdanki i miał wobec niej takie niecne zamiary. Chociaż, gdyby tak dłużej mu się przypatrzyć miał w sobie trochę czegoś takiego pieskiego. To wiele wyjaśniało. Słowa, które wypowiedział namalowały na jej twarzy dziwny niepokój. Po co miałaby krzyczeć?
No i wtedy nawet nie zdążyła mrugnąć, kiedy poczuła coś zimnego na swoim nadgarstku. Gwałtownie zeskoczyła z krzesła. - Co to ma być?! - Jakby nagle się obudziła, bo w między czasie jej myśli zaczęły wędrować nieco dalej. Odezwała się nieco donośniej niż miała zamiar. Nie chciała zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Próbowała wyrwać swoją rękę, wiadomo jednak jak to się skończyło.
- Po co mi to robisz? - Widać było, że miała dość wrażeń, jak na dzisiejszy dzień, w jej oczach widać było zrezygnowanie. Przeniosła wzrok na Mercy, która musiała znać profesję Hayesa, teraz dopiero zrozumiała nieco więcej z ich gry. Lepiej późno niż wcale.
- Czemu się tak nade mną pastwisz? - Miała wrażenie, że sprawia mu to ogromną przyjemność. Nie wiedziała tylko dlaczego.
- No i może ja chcę jeszcze zostać, jak sobie chcesz, to sobie wychodź. - Ponownie przyjęła pozycję siedzącą. Naburmuszyła się jak małe dziecko.
Geraldine nie miała pojęcia, czym tak naprawdę zajmuje się Hayes. Nie mogła się więc również domyślać, że towarzysz jej niedoli ma przy sobie kajdanki i miał wobec niej takie niecne zamiary. Chociaż, gdyby tak dłużej mu się przypatrzyć miał w sobie trochę czegoś takiego pieskiego. To wiele wyjaśniało. Słowa, które wypowiedział namalowały na jej twarzy dziwny niepokój. Po co miałaby krzyczeć?
No i wtedy nawet nie zdążyła mrugnąć, kiedy poczuła coś zimnego na swoim nadgarstku. Gwałtownie zeskoczyła z krzesła. - Co to ma być?! - Jakby nagle się obudziła, bo w między czasie jej myśli zaczęły wędrować nieco dalej. Odezwała się nieco donośniej niż miała zamiar. Nie chciała zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Próbowała wyrwać swoją rękę, wiadomo jednak jak to się skończyło.
- Po co mi to robisz? - Widać było, że miała dość wrażeń, jak na dzisiejszy dzień, w jej oczach widać było zrezygnowanie. Przeniosła wzrok na Mercy, która musiała znać profesję Hayesa, teraz dopiero zrozumiała nieco więcej z ich gry. Lepiej późno niż wcale.
- Czemu się tak nade mną pastwisz? - Miała wrażenie, że sprawia mu to ogromną przyjemność. Nie wiedziała tylko dlaczego.
- No i może ja chcę jeszcze zostać, jak sobie chcesz, to sobie wychodź. - Ponownie przyjęła pozycję siedzącą. Naburmuszyła się jak małe dziecko.
- Marceline D. FosterŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Wto Mar 27, 2018 1:31 am
Gdyby nie zwracała uwagi na pierdoły to Rapture zapewne wyglądałoby o wiele inaczej i było zdecydowanie mniej dopracowane. Nie tak jak teraz, gdzie zadbano o każdy szczegól, każde jedno miejsce. Jeśli ktoś się nad tym zasanowił to było widać w klubie cięzka, przemyślaną pracę.
- To się okaże - uniosla brew w rozbawieniu, obserwując policjanta, bo znów zaczynały się dziać ciekawe rzeczy. Najwyraźniej Hayes równie dobrze bawił się gnębiąc tak czy inaczej młodą Geraldine, co Mercy. Z tym, że ona chyba miała więcej stopujących ją mechanizmów, by nie posunąc się za daleko. Można by nazwać to przyzwoitością, ale to raczej wyrachowanie.
- Całkiem sprawne dłonie - skomentowała jedynie, unosząc wzrok z rąk Hayesa i Ger, które obserwowała, na samego policjanta. Uniosła do ust papierosa, widząc jak McDoland robi minę zbitego psa. Oh, była urocza, tego nie można jej odmówić.
- Oh, robienie scen w tym miejscu.. przy barze. Tu wiele osób patrzy, szczególnie w naszą stronę - zasugerowała Geraldine, wypuściła dym z ust po zaciągnięciu się, na twarzy miała uprzejmy uśmiech - Wyjdź, porozmawiajcie. Co złego może się stac.. z panem policjantem - uśmiech na moment zmienił się w równie cwaniacki co ten Hayesa, ale zaraz zniknął.
- To się okaże - uniosla brew w rozbawieniu, obserwując policjanta, bo znów zaczynały się dziać ciekawe rzeczy. Najwyraźniej Hayes równie dobrze bawił się gnębiąc tak czy inaczej młodą Geraldine, co Mercy. Z tym, że ona chyba miała więcej stopujących ją mechanizmów, by nie posunąc się za daleko. Można by nazwać to przyzwoitością, ale to raczej wyrachowanie.
- Całkiem sprawne dłonie - skomentowała jedynie, unosząc wzrok z rąk Hayesa i Ger, które obserwowała, na samego policjanta. Uniosła do ust papierosa, widząc jak McDoland robi minę zbitego psa. Oh, była urocza, tego nie można jej odmówić.
- Oh, robienie scen w tym miejscu.. przy barze. Tu wiele osób patrzy, szczególnie w naszą stronę - zasugerowała Geraldine, wypuściła dym z ust po zaciągnięciu się, na twarzy miała uprzejmy uśmiech - Wyjdź, porozmawiajcie. Co złego może się stac.. z panem policjantem - uśmiech na moment zmienił się w równie cwaniacki co ten Hayesa, ale zaraz zniknął.
- Elijah HayesŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Wto Mar 27, 2018 11:14 am
Wcale nie chciał jej upokorzyć. Miał całkowicie inny pomysł, z którym przecież nie mógł się w tamtej chwili podzielić z szeroką publiką. Efekt mógł być niewspółmierny, a prawdę mówiąc, powinna mu dziękować! Zarówno Geraldine jak i Marceline. Nie zareagował na zaczepkę tej drugiej, bo była zbyt oczywista. Aż zapraszała do odpowiedzi.
Musiał się dostosowywać do skoków i susów pani weterynarz, która pewnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że każde smagnięcie dłonią to bolesne spotkanie ze stalą kajdanek. Będzie miała jutro posiniaczone nadgarstki.
- Nie tak ostro, bo zrobisz sobie krzywdę. - skomentował podchodząc do niej jak najbliżej. Był na tyle bezczelny, że manewrując własną dłonią, splótł razem ich palce, żeby kajdanki nie pozostawały głównym punktem całego zabawnego programu tych potyczek.
- Najbezpieczniej pod parasolem prawa. - zgodził się z właścicielką klubu. Sięgnął po niedopite wino i podsunął kieliszek pannie McDonald. Miał nadzieję, że nie zostanie oblany. - Zostawiłem go w szatni. - uśmiechnął się wzmacniając uścisk dłoni na moment. - Razem z kluczykiem do kajdanek.
Musiał się dostosowywać do skoków i susów pani weterynarz, która pewnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że każde smagnięcie dłonią to bolesne spotkanie ze stalą kajdanek. Będzie miała jutro posiniaczone nadgarstki.
- Nie tak ostro, bo zrobisz sobie krzywdę. - skomentował podchodząc do niej jak najbliżej. Był na tyle bezczelny, że manewrując własną dłonią, splótł razem ich palce, żeby kajdanki nie pozostawały głównym punktem całego zabawnego programu tych potyczek.
- Najbezpieczniej pod parasolem prawa. - zgodził się z właścicielką klubu. Sięgnął po niedopite wino i podsunął kieliszek pannie McDonald. Miał nadzieję, że nie zostanie oblany. - Zostawiłem go w szatni. - uśmiechnął się wzmacniając uścisk dłoni na moment. - Razem z kluczykiem do kajdanek.
- Geraldine McDonaldŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Wto Mar 27, 2018 12:11 pm
Nie rozumiała do końca tej konspiracji przeciwko jej osobie. Była nieco zasmucona tą całą sytuacją. Z drugiej jednak strony, to wszystko było dosyć zabawne, w życiu by się nie spodziewała, że skończy ten dzień w kajdankach z panem policjantem, który tak okropnie ją irytował, a zarazem w pewien sposób intrygował.
- Uważaj, żebym tobie nie zrobiła krzywdy. - Nie chciała myśleć o tym, co mu zrobi, kiedy uwolni jej rękę. Nie mogła znieść tego, że tak bardzo nią manipulował. Niby okropnie ją wkurzał, ale również wzbudzał dziwne emocje, które nie do końca rozumiała. Znała tego faceta od dzisiaj, a spowodował, że jej życie nabrało koloru, a marazm, który ją ogarniał gdzieś przepadł. To wszystko chyba nieco ją przytłaczało.
Geraldine nie chciała robić scen, także jednym haustem wypiła zawartość kieliszka, po czym ponownie powstała gotowa do wyjścia. Nie miała zamiaru powodować problemów Mercy, zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi, także zasugerowała się jej opinią, chociaż wiedziała, że tamta najwyraźniej solidaryzuje się z policjantem.
-Dawno nie czułam się tak niepewnie, także nie wiem jak to jest z tym bezpieczeństwem. Powiedzmy, że ci zaufam. - Jak zawsze była posłuszna jak mała owieczka, pozwoliła więc Hayesowi poprowadzić swoją osobę do szatni, bo chyba tam zmierzali, przynajmniej na to liczyła.
- Uważaj, żebym tobie nie zrobiła krzywdy. - Nie chciała myśleć o tym, co mu zrobi, kiedy uwolni jej rękę. Nie mogła znieść tego, że tak bardzo nią manipulował. Niby okropnie ją wkurzał, ale również wzbudzał dziwne emocje, które nie do końca rozumiała. Znała tego faceta od dzisiaj, a spowodował, że jej życie nabrało koloru, a marazm, który ją ogarniał gdzieś przepadł. To wszystko chyba nieco ją przytłaczało.
Geraldine nie chciała robić scen, także jednym haustem wypiła zawartość kieliszka, po czym ponownie powstała gotowa do wyjścia. Nie miała zamiaru powodować problemów Mercy, zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi, także zasugerowała się jej opinią, chociaż wiedziała, że tamta najwyraźniej solidaryzuje się z policjantem.
-Dawno nie czułam się tak niepewnie, także nie wiem jak to jest z tym bezpieczeństwem. Powiedzmy, że ci zaufam. - Jak zawsze była posłuszna jak mała owieczka, pozwoliła więc Hayesowi poprowadzić swoją osobę do szatni, bo chyba tam zmierzali, przynajmniej na to liczyła.
- Marceline D. FosterŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Wto Mar 27, 2018 12:21 pm
Marceline wybitnie bawiła się całą sytuacją, najwyraźniej przednio, o ile można było to stwierdzić. Tak czy siak, sytuacjia nie była niebezpieczna, Ger nie robiła scen, Hayes miał całkiem sprawne dłonie i nic nie było specjalnie widać. Kobieta odprowadziła wzrokiem policjanta i panią weterynarz i wróciła do popijania swojego rozwodnionego drinka i dopalania papierosa. Całkiem zabawne spotkanie, musiała to przyznać.
- Elijah HayesŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Wto Mar 27, 2018 3:32 pm
Skinął głową na kobietę z papierosem w ustach koloru szczerego rozbawienia. Od niechcenia i jakby na pożegnanie, powiódł wzrokiem po wyraźnych rysach jej twarzy. Jak doświadczony żeglarz ludzkich odruchów, złowił z warg kobiety znikający w udawanym pośpiechu grymas. Chwilę później nie było ani baru, ani Marceline. Tylko gwar rozmów, które odbijały się od pleców na wpół zadowolonej pary.
- Wezmę również twój płaszcz. - Powinno to zabrzmieć jak propozycja, ale Elijah postawił pannę McDonald przed faktem dokonanym. Oznajmiał, co następowało, bo w krótkim czasie od momentu kiedy znaleźli się w szatni przyciągnął ją do siebie żeby nikt stojący w kolejce nie zauważył kajdanek.
Jedni wchodzili, inni mieli się z zamiarem wyjścia, a on zdał sobie prędko sprawę z tego, że na zewnątrz jest nadal wyjątkowo zimno. Przykuci do siebie kajdankami raczej nie założą płaszczy przed wyjściem, więc zaproponował blondynce, aby usiadła w fotelu, postawionym gdzieś w hallu przed wejściem na salę. Oprócz pogrążonych w rozmowie palaczy, raczej nie byli narażeni na ciekawskie spojrzenia.
- Masz jakąś wsuwkę? - zapytał przeglądając kieszenie własnego płaszcza, który przewiesił przez bok siedziska. O ile Geraldine siedziała, tak on przy niej dla wygody kucał. Za chwilę mruknął pod nosem jakieś niewyraźne przekleństwo, które z tej odległości dała radę rozpoznać. - Pospieszyłem się z tym kluczykiem. - przyznał spoglądając w górę ku jej twarzy.
- Wezmę również twój płaszcz. - Powinno to zabrzmieć jak propozycja, ale Elijah postawił pannę McDonald przed faktem dokonanym. Oznajmiał, co następowało, bo w krótkim czasie od momentu kiedy znaleźli się w szatni przyciągnął ją do siebie żeby nikt stojący w kolejce nie zauważył kajdanek.
Jedni wchodzili, inni mieli się z zamiarem wyjścia, a on zdał sobie prędko sprawę z tego, że na zewnątrz jest nadal wyjątkowo zimno. Przykuci do siebie kajdankami raczej nie założą płaszczy przed wyjściem, więc zaproponował blondynce, aby usiadła w fotelu, postawionym gdzieś w hallu przed wejściem na salę. Oprócz pogrążonych w rozmowie palaczy, raczej nie byli narażeni na ciekawskie spojrzenia.
- Masz jakąś wsuwkę? - zapytał przeglądając kieszenie własnego płaszcza, który przewiesił przez bok siedziska. O ile Geraldine siedziała, tak on przy niej dla wygody kucał. Za chwilę mruknął pod nosem jakieś niewyraźne przekleństwo, które z tej odległości dała radę rozpoznać. - Pospieszyłem się z tym kluczykiem. - przyznał spoglądając w górę ku jej twarzy.
- Geraldine McDonaldŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Wto Mar 27, 2018 5:45 pm
Geraldine posłusznie poruszała się za policjantem. Nie miała specjalnie dużego wyboru, nie chciała robić niepotrzebnych scen tylko rozwiązać ten problem jak najszybciej. Najchętniej chyba poszłaby już do domu, żeby mieć już święty spokój.
Jak do tej pory nie odezwała się ani słowem. Dziwnie się czuła będąc tak blisko obcej osoby. Raczej nie często zdarzało jej się wchodzić w takie interakcje. Dziewczyna na pewno długo nie zapomni tego dnia.
Świetnie, że teraz przypomniał sobie o warunkach atmosferycznych panujących na zewnątrz. Siedziała więc na tym fotelu i czekała, aż oswobodzi jej rękę. Zauważyła, że najwyraźniej coś poszło nie po jego myśli, momentalnie zrobiła się czerwona ze zdenerwowania. Twarz Geraldine stosunkowo często przybierała buraczaną barwę, można było bez najmniejszego problemu określać, co czuje w danym momencie, zupełnie nad tym nie panowała. Na pytanie o wsuwkę posłała mu niezbyt przyjemne spojrzenie. Czy ona wyglądała na kogoś, kto używa czegoś takiego jak wsuwka?
- Tylko nie mów, że zgubiłeś klucz. - Jeśli miałoby to być prawdą, to zapewne nie oszczędzi mu niemiłych słów. Głośno westchnęła, chyba zaczęła już być nieco zrezygnowana.
- Jakim trzeba być idiotą, żeby zrobić coś takiego i nie upewnić się uprzednio, czy nie ma się klucza. - Geraldine obserwowała uważnie poczynania Hayesa i czekała na to, jak rozwiąże tą sprawę, w końcu on doprowadził do tej sytuacji, niech teraz kombinuje. Czyżby przebiegły i przezabawny pan policjant sam siebie wyprowadził w maliny, w sumie było to całkiem zabawne, przez moment się nawet uśmiechnęła sama do siebie widząc jego zakłopotanie.
- Nie posiadasz zapasowego, nie wiem, nie da się tego jakoś rozwalić, zróbże coś, tylko proszę cię, nie zwracajmy na siebie niepotrzebnej uwagi. - Nie chciała, żeby pojawiły się jakieś plotki związane z jej osobą, nie należała bowiem do specjalnie kontrowersyjnych osobowości i wolała aby tak zostało. Liczyła na to, że rozwiążą tą sprawę jak najdyskretniej się da.
Jak do tej pory nie odezwała się ani słowem. Dziwnie się czuła będąc tak blisko obcej osoby. Raczej nie często zdarzało jej się wchodzić w takie interakcje. Dziewczyna na pewno długo nie zapomni tego dnia.
Świetnie, że teraz przypomniał sobie o warunkach atmosferycznych panujących na zewnątrz. Siedziała więc na tym fotelu i czekała, aż oswobodzi jej rękę. Zauważyła, że najwyraźniej coś poszło nie po jego myśli, momentalnie zrobiła się czerwona ze zdenerwowania. Twarz Geraldine stosunkowo często przybierała buraczaną barwę, można było bez najmniejszego problemu określać, co czuje w danym momencie, zupełnie nad tym nie panowała. Na pytanie o wsuwkę posłała mu niezbyt przyjemne spojrzenie. Czy ona wyglądała na kogoś, kto używa czegoś takiego jak wsuwka?
- Tylko nie mów, że zgubiłeś klucz. - Jeśli miałoby to być prawdą, to zapewne nie oszczędzi mu niemiłych słów. Głośno westchnęła, chyba zaczęła już być nieco zrezygnowana.
- Jakim trzeba być idiotą, żeby zrobić coś takiego i nie upewnić się uprzednio, czy nie ma się klucza. - Geraldine obserwowała uważnie poczynania Hayesa i czekała na to, jak rozwiąże tą sprawę, w końcu on doprowadził do tej sytuacji, niech teraz kombinuje. Czyżby przebiegły i przezabawny pan policjant sam siebie wyprowadził w maliny, w sumie było to całkiem zabawne, przez moment się nawet uśmiechnęła sama do siebie widząc jego zakłopotanie.
- Nie posiadasz zapasowego, nie wiem, nie da się tego jakoś rozwalić, zróbże coś, tylko proszę cię, nie zwracajmy na siebie niepotrzebnej uwagi. - Nie chciała, żeby pojawiły się jakieś plotki związane z jej osobą, nie należała bowiem do specjalnie kontrowersyjnych osobowości i wolała aby tak zostało. Liczyła na to, że rozwiążą tą sprawę jak najdyskretniej się da.
- Elijah HayesŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Sro Mar 28, 2018 12:26 am
- Jak możesz nie mieć wsuwki? - zapytał zrezygnowany, bardziej jak do do siebie, chociaż uwaga była skierowana wyraźnie w stronę Geraldine. Zawsze zapominał o tym drobnym szczególe, że swego czasu ktoś mu ten kluczyk połknął. I to nie tak, że głupio się do tego przyznać, zazwyczaj po prostu radził sobie z zatrzymaniami w inny sposób. Zresztą w jego aktualnym zawodzie miał do czynienia z nieco innym materiałem przestępczym. Nieco... skostniałym.
Wyglądał przez chwilę na mieszankę greckiego myśliciela z ze zmartwionym rodzicem, które zgubiło własną pociechę. Kiedy ona chwila minęła, spojrzał na blondynkę całkiem poważnie. Nie wiadomo czy wziął sobie do serca obrazę funkcjonariusza, a może ostatnią uwagę na temat ratunku z sytuacji beznadziejnej. Mruknął do niej, aby wstała i w podobnym uścisku, który łączył ich przy szatni, podążył z Geraldine ku wyjściu.
- Masz przy sobie klucze do gabinetu? - zapytał rozglądając się za taksówką. Na zewnątrz było całkiem chłodno, więc naturalnie stanie w jednym miejscu raczej im nie służyło. Elijah nawet na nią w tamtym momencie nie patrzył tylko pociągnął za sobą do automobilu.
- Jeśli nie, możemy pojechać na komendę, do twoich rodziców lub do mojego mieszkania. - wymienił otwierając drzwi taksówki od tej strony, z której mogła wsiąść jako pierwsza. Wyprostował się i z uniesioną jedną brwią, czekał odpowiedzi.
Z/T x2
Wyglądał przez chwilę na mieszankę greckiego myśliciela z ze zmartwionym rodzicem, które zgubiło własną pociechę. Kiedy ona chwila minęła, spojrzał na blondynkę całkiem poważnie. Nie wiadomo czy wziął sobie do serca obrazę funkcjonariusza, a może ostatnią uwagę na temat ratunku z sytuacji beznadziejnej. Mruknął do niej, aby wstała i w podobnym uścisku, który łączył ich przy szatni, podążył z Geraldine ku wyjściu.
- Masz przy sobie klucze do gabinetu? - zapytał rozglądając się za taksówką. Na zewnątrz było całkiem chłodno, więc naturalnie stanie w jednym miejscu raczej im nie służyło. Elijah nawet na nią w tamtym momencie nie patrzył tylko pociągnął za sobą do automobilu.
- Jeśli nie, możemy pojechać na komendę, do twoich rodziców lub do mojego mieszkania. - wymienił otwierając drzwi taksówki od tej strony, z której mogła wsiąść jako pierwsza. Wyprostował się i z uniesioną jedną brwią, czekał odpowiedzi.
Z/T x2
- Beth WinchesterNowicjusz
Re: Grupowo w klubie Rapture
Sro Mar 28, 2018 6:06 pm
Pod tym jednym względem Josh i Beth się nie różnili. Nie potrafili pojąć jak można poświęcić kogoś bliskiego w imię realizacji swoich celów i ambicji. W ich środowisku nie było to niczym dziwnym. Obydwoje powinni się do tego przyzwyczaić od dzieciństwa a jednak nie potrafili a może nie chcieli czegoś takiego zaakceptować. Panna Winchester zdawała sobie sprawę, że na przyjaciela dosyć mocno naciskają by znalazł żonę, która będzie idealną panią doktorową. Obydwoje byli w trudnym położeniu.
- Ależ Josh to jest bardzo proste. On mnie nie kocha. Jestem dla niego tylko i wyłącznie środkiem do celu. - lekko wzruszyła ramionami, pogodzona z sytuacją, która jednak mimo wszystko sprawiała jej ból. Nie była Ophelią, która walczyła o uczucia ojca. Już dawno sobie to odpuściła i do tego starała się schodzić z drogi matce.
- Będę z nią musiała koniecznie porozmawiać. Obiecałam jej w najbliższym czasie pomóc w lecznicy więc mam nadzieję, że uda mi się z niej coś wyciągnąć, ale sprawiłeś, że naprawdę zaczęłam się o nią martwić.- zaczęła szukać wzrokiem przyjaciółki ale nie potrafiła jej zlokalizować. Jeżeli jednak Josh zauważył, że coś jest nie tak to należało to sprawdzić.
- Oczywiście.- uśmiechnęła się do Josha i bez najmniejszego wahania ujęła wyciągniętą w jej kierunku rękę. Joshua był doskonałym tancerzem i wiedziała, że będa sie razem dosknale bawić na parkiecie. Zresztą przez tyle lat wspólnych tańców (nawet na lekcjach) byli ze sobą doskonale zgrani.
- Ależ Josh to jest bardzo proste. On mnie nie kocha. Jestem dla niego tylko i wyłącznie środkiem do celu. - lekko wzruszyła ramionami, pogodzona z sytuacją, która jednak mimo wszystko sprawiała jej ból. Nie była Ophelią, która walczyła o uczucia ojca. Już dawno sobie to odpuściła i do tego starała się schodzić z drogi matce.
- Będę z nią musiała koniecznie porozmawiać. Obiecałam jej w najbliższym czasie pomóc w lecznicy więc mam nadzieję, że uda mi się z niej coś wyciągnąć, ale sprawiłeś, że naprawdę zaczęłam się o nią martwić.- zaczęła szukać wzrokiem przyjaciółki ale nie potrafiła jej zlokalizować. Jeżeli jednak Josh zauważył, że coś jest nie tak to należało to sprawdzić.
- Oczywiście.- uśmiechnęła się do Josha i bez najmniejszego wahania ujęła wyciągniętą w jej kierunku rękę. Joshua był doskonałym tancerzem i wiedziała, że będa sie razem dosknale bawić na parkiecie. Zresztą przez tyle lat wspólnych tańców (nawet na lekcjach) byli ze sobą doskonale zgrani.
- Joshua AddamsŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Czw Mar 29, 2018 4:03 pm
Joshua ujął delikatnie rękę przyjaciółki i poprowadził ją na parkiet. Jak każde z dzieci elity, pobierali za młodu lekcje tańca, a razem im to bardzo zgrabnie wychodziło. Mężczyzna położył jedną dłoń na jej plecach, drugą wciąż trzymał w swojej i zaczęli kołysać się w rytm muzyki.
- Nie bądź niemądra - powiedział cicho do jej ucha - Twój ojciec cię kocha...tylko bardzo dziwnie to okazuje
Och wiedział, że to kłamstwa, tak samo jak wmawianie sobie, że on nie jest dla swej rodziny igłą w oku. Cóż miał jednak innego uczynić ? Przytaknąć ? To by było po prostu okrutne. Wystarczyło, że w domu słyszała wciąż przykre słowa czy niepotrzebne aluzje. Zadaniem więc jego, było poprawianie jej nastroju.
Kiedy tak wspominali o Geraldine, zauważył, że ta zniknęła. Poczuł niepokój, ale z drugiej strony...cóż mogło jej się tu stać. Przecież nikt jej stąd w kajdankach nie wyprowadził, prawda? Haha ! Nieco uspokojony tą myślą, uśmiechnął się ciepło do Beth.
- Wyglądasz dziś olśniewająco, ale powtarzam to chyba za każdym razem, gdy cię widzę - rzekł pogodnie, choć słyszeć się dało też tą nutkę podziwu, która nie opuszczała jego głosu, gdy prawił przyjaciółce komplementy. Przypadkowy obserwator mógłby pomyśleć, że doktor Addams nieco za bardzo się rozpływa nad doskonałością panny Winchester. - Muszę wymyślić coś bardziej oryginalnego. - zaśmiał się. - Nowe perfumy? - zapytał, gdy do jego nozdrzy dotarł nieznany mu zapach.
- Nie bądź niemądra - powiedział cicho do jej ucha - Twój ojciec cię kocha...tylko bardzo dziwnie to okazuje
Och wiedział, że to kłamstwa, tak samo jak wmawianie sobie, że on nie jest dla swej rodziny igłą w oku. Cóż miał jednak innego uczynić ? Przytaknąć ? To by było po prostu okrutne. Wystarczyło, że w domu słyszała wciąż przykre słowa czy niepotrzebne aluzje. Zadaniem więc jego, było poprawianie jej nastroju.
Kiedy tak wspominali o Geraldine, zauważył, że ta zniknęła. Poczuł niepokój, ale z drugiej strony...cóż mogło jej się tu stać. Przecież nikt jej stąd w kajdankach nie wyprowadził, prawda? Haha ! Nieco uspokojony tą myślą, uśmiechnął się ciepło do Beth.
- Wyglądasz dziś olśniewająco, ale powtarzam to chyba za każdym razem, gdy cię widzę - rzekł pogodnie, choć słyszeć się dało też tą nutkę podziwu, która nie opuszczała jego głosu, gdy prawił przyjaciółce komplementy. Przypadkowy obserwator mógłby pomyśleć, że doktor Addams nieco za bardzo się rozpływa nad doskonałością panny Winchester. - Muszę wymyślić coś bardziej oryginalnego. - zaśmiał się. - Nowe perfumy? - zapytał, gdy do jego nozdrzy dotarł nieznany mu zapach.
- Beth WinchesterNowicjusz
Re: Grupowo w klubie Rapture
Sro Kwi 04, 2018 1:25 pm
Elizabeth ruszyła za Joshem na parkiet. Przyjęła odpowiednia pozę i po chwili już tańczyli. Taniec z Joshem był czymś dobrym, znanym i czymś co sprawiało jej przyjemność, a dodatkowo czuła się bezpiecznie, co stanowiło spory atut.
- Josh.- pokręciła tylko lekko głową. Naprawdę bardzo doceniała to jak przyjaciel usiłował ją pocieszyć, ale przecież obydwoje doskonale znali prawdę. Pewnie znowu wyglądali jak para kochanków szepczących sobie coś na ucho. Miała nadzieję, że w jutrzejszych gazetach nie pojawią się kolejne kłamliwe artykuły na ten temat. Zresztą już dawno się do tego przyzwyczaili i podśmiechiwali po cichu.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się do mężczyzny. Obydwoje wiedzieli, że miała na sobie zwykłą sukienkę, założoną do pracy, ale mimo wszystko miło było słyszeć komplementy, nawet jeśli Joshu czasami trochę naciągał rzeczywistość by jej poprawić samopoczucie.- Ty również prezentujesz się niezwykle elegancko.- zrewanżowała mu się i nadal nie potrafiła zrozumieć dlaczego Wiktoria zrobiła to co zrobiła.Wiedziała, że rana tkwi w Addamsie głęboko.
- Być może.- uśmiechnęła się zalotnie jakby z nim flirtowała, a potem przestała udawać i przyjaźnie skinęła głową.- Nie wiem jak ty to robisz ale jesteś jedynym, który zauważa takie rzeczy.
- Josh.- pokręciła tylko lekko głową. Naprawdę bardzo doceniała to jak przyjaciel usiłował ją pocieszyć, ale przecież obydwoje doskonale znali prawdę. Pewnie znowu wyglądali jak para kochanków szepczących sobie coś na ucho. Miała nadzieję, że w jutrzejszych gazetach nie pojawią się kolejne kłamliwe artykuły na ten temat. Zresztą już dawno się do tego przyzwyczaili i podśmiechiwali po cichu.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się do mężczyzny. Obydwoje wiedzieli, że miała na sobie zwykłą sukienkę, założoną do pracy, ale mimo wszystko miło było słyszeć komplementy, nawet jeśli Joshu czasami trochę naciągał rzeczywistość by jej poprawić samopoczucie.- Ty również prezentujesz się niezwykle elegancko.- zrewanżowała mu się i nadal nie potrafiła zrozumieć dlaczego Wiktoria zrobiła to co zrobiła.Wiedziała, że rana tkwi w Addamsie głęboko.
- Być może.- uśmiechnęła się zalotnie jakby z nim flirtowała, a potem przestała udawać i przyjaźnie skinęła głową.- Nie wiem jak ty to robisz ale jesteś jedynym, który zauważa takie rzeczy.
- Joshua AddamsŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Sob Kwi 07, 2018 9:12 pm
- Ach, dziękuję ci bardzo! Twe słowa to miód na serce i balsam na dusze- zaśmiał się, obracając ich w tańcu
Po skandalu z byłą narzeczoną, Joshua przyrzekł sobie, że nigdy więcej nie pozwoli sobie tak się zatracić. Rzecz jasna każdy, łącznie z najbliższą rodziną, uważał że to tylko głupie odgrażanie młokosa ze złamanym serce i lada moment u jego boku pojawi się kolejna białogłowa. Lata mijały, a Addams wydawał się tkwić uparcie w swoim postanowieniu.
Od kilku lat, mieszkańcy Polis dziwowali, że Addams nadal nie poprosił panny Winchester o rękę. Wszak gołym okiem widać było, że patrzą na siebie wręcz z uwielbieniem i nie ma pary, która częściej pojawia się razem na salonach. Poza tym przecież siostra Elizabeth- Ophelia poślubiła Alfreda Addamsa, więc czemuż by nie przypieczętować więzi między rodzinami kolejnych mariażem? To wszystko wydawało się wręcz naturalnym i wręcz oczywistym, a takim przecież nie było.
Nie da się ukryć, że więź między nimi była naprawdę silna i głęboka. Znali się wręcz od podszewki, znali swoje największe słabości, dzielili się zarówno radościami jak i największymi lękami, a to wszytko oparte było na bezgranicznym zaufaniu i szacunku. Przy tym wszystkim, mieli wiele wspólnych tematów do rozmów, dobrze się ze sobą dogadywali i bawili. Niejeden pomyślał, że to idealny materiał na udane, bardzo szczęśliwe małżeństwo!
Zapewne mieli rację. Tak po prawdzie, nie raz, nie dwa, sam Addams o tym pomyślał. Czy nie byłoby wspaniałe, kroczyć razem przez życie, wychować razem dzieci, rozpieszczać wnuki? Momentalnie jednak ganił się za to i przywoływał do porządku. Za nic w świecie nie zaryzykowałby utraty jej przyjaźni, przez jakieś nierealne mrzonki.Gdyby Beth odsunęła się od niego, czułby jakby ktoś wydarł siłą coś z jego życia i niemożliwe by było dalsze funkcjonowanie. Skoro nie mógł mieć jej miłości, ich przyjaźń była równie ubogacająca
Tylko... Ach, gdyby choć istniała szansa! Choćby jej cień! Co by wtedy uczynił?
-Bo znam cię, jak nikt inny - uśmiechnął się do kobiety - I vice versa. - dodał z nutką rozbawienia w głosie. Wszak tylko ona rozumiała, że dla jego zdrowia psychicznego, kubki w szafce musiały być poukładane według koloru i przeznaczenia i wcale jej to nie drażniło. Prawda?
Po skandalu z byłą narzeczoną, Joshua przyrzekł sobie, że nigdy więcej nie pozwoli sobie tak się zatracić. Rzecz jasna każdy, łącznie z najbliższą rodziną, uważał że to tylko głupie odgrażanie młokosa ze złamanym serce i lada moment u jego boku pojawi się kolejna białogłowa. Lata mijały, a Addams wydawał się tkwić uparcie w swoim postanowieniu.
Od kilku lat, mieszkańcy Polis dziwowali, że Addams nadal nie poprosił panny Winchester o rękę. Wszak gołym okiem widać było, że patrzą na siebie wręcz z uwielbieniem i nie ma pary, która częściej pojawia się razem na salonach. Poza tym przecież siostra Elizabeth- Ophelia poślubiła Alfreda Addamsa, więc czemuż by nie przypieczętować więzi między rodzinami kolejnych mariażem? To wszystko wydawało się wręcz naturalnym i wręcz oczywistym, a takim przecież nie było.
Nie da się ukryć, że więź między nimi była naprawdę silna i głęboka. Znali się wręcz od podszewki, znali swoje największe słabości, dzielili się zarówno radościami jak i największymi lękami, a to wszytko oparte było na bezgranicznym zaufaniu i szacunku. Przy tym wszystkim, mieli wiele wspólnych tematów do rozmów, dobrze się ze sobą dogadywali i bawili. Niejeden pomyślał, że to idealny materiał na udane, bardzo szczęśliwe małżeństwo!
Zapewne mieli rację. Tak po prawdzie, nie raz, nie dwa, sam Addams o tym pomyślał. Czy nie byłoby wspaniałe, kroczyć razem przez życie, wychować razem dzieci, rozpieszczać wnuki? Momentalnie jednak ganił się za to i przywoływał do porządku. Za nic w świecie nie zaryzykowałby utraty jej przyjaźni, przez jakieś nierealne mrzonki.Gdyby Beth odsunęła się od niego, czułby jakby ktoś wydarł siłą coś z jego życia i niemożliwe by było dalsze funkcjonowanie. Skoro nie mógł mieć jej miłości, ich przyjaźń była równie ubogacająca
Tylko... Ach, gdyby choć istniała szansa! Choćby jej cień! Co by wtedy uczynił?
-Bo znam cię, jak nikt inny - uśmiechnął się do kobiety - I vice versa. - dodał z nutką rozbawienia w głosie. Wszak tylko ona rozumiała, że dla jego zdrowia psychicznego, kubki w szafce musiały być poukładane według koloru i przeznaczenia i wcale jej to nie drażniło. Prawda?
- Beth WinchesterNowicjusz
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Kwi 16, 2018 12:22 pm
Dołączyła do jego śmiechu poddając się kolejnemu obrotowi w tańcu. Z Joshem wyszło jej to zgrabnie i uroczo, prawie można by ją uznać za powabną. To jednak było tylko chwilowe wrażenie. Z reguły panny Winchester się nie dostrzegało, bo ginęła w cieniu swojego bardziej przebojowego rodzeństwa a i nawet w pracy pielęgniarki polujące na bogatego męża wysuwały się na pierwszy plan. Beth była zbyt niepozorna by dostrzegał ją ktoś poza przyjacielem. W większym towarzystwie zazwyczaj ginęła gdzieś w tłumie. Nie uskarżała sie na to. Wręcz przeciwnie. Cieszyło ją to. Czasami obstawiała, że tylko ta jej niepozorność uchroniła ją przed tym by ojciec wydał ja za mąż za kogoś odpowiedniego. Prawdę mówiąc nie wiedziałby co wtedy zrobić, gdyby sytuacja naprawdę się zaogniła i zostałby postawiona pod ścianą? Zerknęła na Josha.Czy gdyby poprosiła go o pomoc to uratowałby ją od takiego losu? Nie chciałaby zostać zmuszoną do tego by się o tym przekonać. Obawiała się, że małżeństwo z nią unieszczęśliwiłoby przyjaciela. Och oczywiście wiedziała, że towarzystwo snuje domysły na ich temat i być może nawet uległaby ogółowi, gdyby nie pewne ale. Po pierwsze pamiętała jak Josh kochał Wiktorię, jak ja traktował i jak na nią spoglądał a po drugie z jego ust nigdy nie padła nawet najmniejsza sugestia w tym kierunku więc.. A co najważniejsze przyjaźń i wsparcie Josha wydawały się jej najważniejsze w jej życiu, nie wiedziałaby jak sobie poradzić w otaczającej ją rzeczywistości bez jego wsparcia.
Elizabeth wyrwała się ze swoich rozmyślań i z uśmiechem poddała kolejnemu obrotowi w tańcu z uśmiechem na ustach. Policzki się jej lekko zaróżowiły od wysiłku i widać było, że bawi się wyśmienicie.
- Masz rację.- zgodziła się z nim. Jako jedna z nielicznych wiedziała, że o jego małych obsesjach, które w jej mniemaniu były zupełnie nieszkodliwe, a w przypadku jego i jego pracy to było właściwie przydatne.
Elizabeth wyrwała się ze swoich rozmyślań i z uśmiechem poddała kolejnemu obrotowi w tańcu z uśmiechem na ustach. Policzki się jej lekko zaróżowiły od wysiłku i widać było, że bawi się wyśmienicie.
- Masz rację.- zgodziła się z nim. Jako jedna z nielicznych wiedziała, że o jego małych obsesjach, które w jej mniemaniu były zupełnie nieszkodliwe, a w przypadku jego i jego pracy to było właściwie przydatne.
- Joshua AddamsŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Kwi 16, 2018 5:18 pm
Fakt, jego zachowanie zgoła się różniło, gdy to Wiktoria stała u jego boku. Był jednak wtedy znacznie młodszy, a relacja ta uparta głównie na fizyczności, a nie pokrewieństwie dusz. Zaślepiony młodzieńczym uczuciem, nie widział kolejnych rys i pęknięć. Brakowało w tym wszystkim dojrzałości i mocnych fundamentów. W zasadzie tego, co miał teraz z Elizabeth.
Czy Addams uratowałby ją od tej strasznej rzeczy, jaką jest aranżowane małżeństwo? Z pewnością by to zaproponował, nawet przez moment by się nie zastanawiał. Co zabawne, myślał dokładnie to samo co i Beth - że małżeństwo z nim by ją unieszczęśliwiło. Znał swoje wady, znał gust przyjaciółki i obawiał się, że nie jest dla niej dobrym kandydatem.
I tak sobie ta dwójka trwała w porażającej niewiedzy - każde z nich absolutnie pewne, iż to drugie nawet nie myślało o takiej ewentualności. Żadne z nich nie śmiało nawet zaryzykować, z obawy o utratę najbliższej osoby. Zabawne i straszne zarazem.
Sporo później, z oczyma błyszczącymi i uśmiechem na ustach, zeszli z parkietu chcąc ugasić pragnienie. Rumieniec, który rozświetlał twarz Elizabeth niczym naturalny róż, tylko dodawał jej powabu.
-Niech stracę...zanotuj datę i godzinę, bo mi się nie zdarza tego mówić ! - pokiwał palcem - Cieszę się z tych dzisiejszych wagarów - rzekł uroczyście, jakby wygłaszał co najmniej przemówienie na miejskim placu - Z nieco lżejszą głową, zawsze lepiej się myśli - dodał rozbawiony, bo Beth wiedziała już, jak spędzi ostatnią godzinę przed snem - próbując rozwikłać tajemnicę, nad którą pracował przed wyjściem z przyjaciółką do Rapture.
Zerknął dyskretnie na zegarek. Robiło się późno, a to oznaczało, że niedługo będzie musiał odstawić pannę Winchester do domu, kolejny raz dzielnie znosząc pełne wyrzutu spojrzenie jej rodzicielki. Zapewne wtórowała ona w ogólnym zdziwieniu, dlaczego to Joshua zwodzi jej jedyną niezamężną córkę, nie dając pola do popisu innym kandydatom.
-Obawiam się czas na nas, moja droga. Nie chciałbym dorzucać Twojej mateńce materiału do dręczenia cię - dodał z wyraźnym ubolewaniem, że zabawa tak szybko się kończy. Nie wypadało jednak, by kobieta niezamężna, wracała tak późno z zabaw - nawet jeżeli był to jej przyjaciel.
Czy Addams uratowałby ją od tej strasznej rzeczy, jaką jest aranżowane małżeństwo? Z pewnością by to zaproponował, nawet przez moment by się nie zastanawiał. Co zabawne, myślał dokładnie to samo co i Beth - że małżeństwo z nim by ją unieszczęśliwiło. Znał swoje wady, znał gust przyjaciółki i obawiał się, że nie jest dla niej dobrym kandydatem.
I tak sobie ta dwójka trwała w porażającej niewiedzy - każde z nich absolutnie pewne, iż to drugie nawet nie myślało o takiej ewentualności. Żadne z nich nie śmiało nawet zaryzykować, z obawy o utratę najbliższej osoby. Zabawne i straszne zarazem.
Sporo później, z oczyma błyszczącymi i uśmiechem na ustach, zeszli z parkietu chcąc ugasić pragnienie. Rumieniec, który rozświetlał twarz Elizabeth niczym naturalny róż, tylko dodawał jej powabu.
-Niech stracę...zanotuj datę i godzinę, bo mi się nie zdarza tego mówić ! - pokiwał palcem - Cieszę się z tych dzisiejszych wagarów - rzekł uroczyście, jakby wygłaszał co najmniej przemówienie na miejskim placu - Z nieco lżejszą głową, zawsze lepiej się myśli - dodał rozbawiony, bo Beth wiedziała już, jak spędzi ostatnią godzinę przed snem - próbując rozwikłać tajemnicę, nad którą pracował przed wyjściem z przyjaciółką do Rapture.
Zerknął dyskretnie na zegarek. Robiło się późno, a to oznaczało, że niedługo będzie musiał odstawić pannę Winchester do domu, kolejny raz dzielnie znosząc pełne wyrzutu spojrzenie jej rodzicielki. Zapewne wtórowała ona w ogólnym zdziwieniu, dlaczego to Joshua zwodzi jej jedyną niezamężną córkę, nie dając pola do popisu innym kandydatom.
-Obawiam się czas na nas, moja droga. Nie chciałbym dorzucać Twojej mateńce materiału do dręczenia cię - dodał z wyraźnym ubolewaniem, że zabawa tak szybko się kończy. Nie wypadało jednak, by kobieta niezamężna, wracała tak późno z zabaw - nawet jeżeli był to jej przyjaciel.
- Elijah HayesŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Kwi 23, 2018 11:43 am
Odpalił papierosa, który po raz kolejny tego wieczoru załaskotał jego szorstkie gardło. Szarpnął ramionami, aby rozpięty płaszcz ułożył się na ramionach jak powinien. Nie polubił się z krawatem, więc ściągnął go bezpowrotnie, wyrzucając gdzieś na ulicę. Posępny humor zszedł na jego twarz jak wyświechtany chalon w kratkę, gdyż gdzieś powyżej cieni nad oczami świetliście się do wszystkich uśmiechały, jego myśli rozbiegane.
W akompaniamencie gitary, wrzasku rozchełstanego biustu i gwarnej ochoty na wszystko, co może zaoferować im ten sodomski przybytek, szedł ku niezapomnianemu barowi. Minęły może dwie godziny odkąd opuścił to miejsce i wrócił jak posłuszny piesek, na pokuszenie byle jakiej przyjemności. Nie, on tu nie był z tego powodu. Zamówiony alkohol zakołysał się w identycznej co poprzednio szklance. Ten sam karmelowy odcień, ten sam przyćmiony zapach i kurewsko szczypiący smak. Płacił za to gówno tyle, że powinno smakować.
W akompaniamencie gitary, wrzasku rozchełstanego biustu i gwarnej ochoty na wszystko, co może zaoferować im ten sodomski przybytek, szedł ku niezapomnianemu barowi. Minęły może dwie godziny odkąd opuścił to miejsce i wrócił jak posłuszny piesek, na pokuszenie byle jakiej przyjemności. Nie, on tu nie był z tego powodu. Zamówiony alkohol zakołysał się w identycznej co poprzednio szklance. Ten sam karmelowy odcień, ten sam przyćmiony zapach i kurewsko szczypiący smak. Płacił za to gówno tyle, że powinno smakować.
- Marceline D. FosterŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Kwi 23, 2018 12:17 pm
I smakowało. Siostry Foster bowiem znały się na alkoholach - albo wybierały do pracy ludzi, którzy się znają. A tutaj płaciło się nie tylko za alkohol, bo ten można sobie przecież kupić, ale tez za całą oprawę - muzykę, ludzi, klimat tego miejsca. I tak, im dalej w noc tym towarzystwo było mniej trzeźwe, bardziej rozbawione i rozochocone.
Hayes miał kilka minut tylko dla siebie, zanim podszedł do niego jeden z kelnerów.
- Panie Hayes, panna Foster zaprasza do góry - wskazał dyskretnie dłonią na zasłonięte koronkową zasłoną miejsce, gdzie urzędowała właścicielka, gdy nie była na sali.
Hayes miał kilka minut tylko dla siebie, zanim podszedł do niego jeden z kelnerów.
- Panie Hayes, panna Foster zaprasza do góry - wskazał dyskretnie dłonią na zasłonięte koronkową zasłoną miejsce, gdzie urzędowała właścicielka, gdy nie była na sali.
- Elijah HayesŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Kwi 23, 2018 12:37 pm
Artur Angebot. Jego szukał, chociaż najczęściej kiedy człowiek kogoś szuka, znajdują go kłopoty. Zrzucając wszystko na karb wielkoduszności munduru i odznaki, odstawił nieświadomą niczego Geraldine prosto pod próg jej własnego domu. Przypominała mu cholerną siostrę, nie mógł wyrzucić sobie tego z głowy. Zachowywała się podobnie, była do bólu uczciwa i co gorsza, podatna na to wszystko, czym serwuje ten zanieczyszczony świat.
Artur, Artur, skurwysynu.
Parszywa morda Artura ani razu nie pojawiła się na horyzoncie, choć według informatorów, miał tu być. Może niepotrzebnie wychodził z baru, zostawiając skurczybyka na dwie godziny samego. Ale Hayes wiedział, że ten ochlejmorda spędza w miejscach takich jak to więcej niż te kilkadziesiąt minut na upłynnienie gotówki w zgoła inne złoto. Ani trochę mu się to nie podobało.
Drgnął lekko kiedy zaczepił go kelner. Rzucił ostrym spojrzeniem za siebie, zacisnął palce na twardej oprawie szkła i upił łyk, pozostawiając resztę trunku do wywietrzenia na blacie baru. Może ktoś się na to pokusi. Przetarłszy w końcu twarz, spojrzał ku górze. Był pewien, że w tej samej chwili spogląda na niego jedna lub obie z Fosterównych.
Barman nawet nie pytał czy dopije to co zaczął, zwinął szklankę, by zniknęła gdzieś w magicznym świecie reszty szklanych poszczękiwań. Elijaha jednak już to nie obchodziło. Był już na schodach, które miały go zaraz skryć w prywatności koronek i innego, równie wyszukanego barachła.
Z góry będzie lepszy widok. Taa...
Artur, Artur, skurwysynu.
Parszywa morda Artura ani razu nie pojawiła się na horyzoncie, choć według informatorów, miał tu być. Może niepotrzebnie wychodził z baru, zostawiając skurczybyka na dwie godziny samego. Ale Hayes wiedział, że ten ochlejmorda spędza w miejscach takich jak to więcej niż te kilkadziesiąt minut na upłynnienie gotówki w zgoła inne złoto. Ani trochę mu się to nie podobało.
Drgnął lekko kiedy zaczepił go kelner. Rzucił ostrym spojrzeniem za siebie, zacisnął palce na twardej oprawie szkła i upił łyk, pozostawiając resztę trunku do wywietrzenia na blacie baru. Może ktoś się na to pokusi. Przetarłszy w końcu twarz, spojrzał ku górze. Był pewien, że w tej samej chwili spogląda na niego jedna lub obie z Fosterównych.
Barman nawet nie pytał czy dopije to co zaczął, zwinął szklankę, by zniknęła gdzieś w magicznym świecie reszty szklanych poszczękiwań. Elijaha jednak już to nie obchodziło. Był już na schodach, które miały go zaraz skryć w prywatności koronek i innego, równie wyszukanego barachła.
Z góry będzie lepszy widok. Taa...
- Marceline D. FosterŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Kwi 23, 2018 1:01 pm
Być może faktycznie to o widok tutaj chodziło. Prawda była taka, że z góry naprawdę dobrze widać było właściwie cały klub. Scenę, bar, stoliki, miejsce do tańczenia, zasłonięte ciężkimi kotarami loże, gdzie skrywali się ci, którzy szukali prywatności. Tak jak mógł się spodziewać, jedna z sióstr Foster obserwowała Rapture uważnie - w końcu sama po niego posłała. Jeśli Hayes ruszył za kelnerem ten poprowadził go do schodów, ciągnących się w górę wzdłuż jednej ze ścian klubu i dalej, cichym korytarzem. Chłopak zostawił Elijaha przed wejściem do miejsca, gdzie urzędowała właśnie Mercy - pokoju-balkonu, z jednej strony otwartego na salę.
Właścicielka, jak można się spodziewać, stała przy kamiennej balustradzie i obserwowała ludzi na dole. Pokój był ciemny, w kącie paliła się tylko mała stojąca lampka, raczej tworząca więcej cieni niż rozjaśniająca okolicę.
Sylwetka panny Foster rysowała się ostrym cieniem na rozjasnionym od świateł Rapture tle. Kobieta stała jak zawsze wyprostowana, zdawała się pewna siebie. Czy taka po prostu była czy wiedząc, że Hayes zmierza w jej stronę przywdziała na twarz swoją standardową maskę?
Na stoliku obok barku z alkoholem stały dwa szkła - to, co zamawiał na dole Hayes w jednej i w kieliszku coś z bąbelkami dla Mercy.
Właścicielka, jak można się spodziewać, stała przy kamiennej balustradzie i obserwowała ludzi na dole. Pokój był ciemny, w kącie paliła się tylko mała stojąca lampka, raczej tworząca więcej cieni niż rozjaśniająca okolicę.
Sylwetka panny Foster rysowała się ostrym cieniem na rozjasnionym od świateł Rapture tle. Kobieta stała jak zawsze wyprostowana, zdawała się pewna siebie. Czy taka po prostu była czy wiedząc, że Hayes zmierza w jej stronę przywdziała na twarz swoją standardową maskę?
Na stoliku obok barku z alkoholem stały dwa szkła - to, co zamawiał na dole Hayes w jednej i w kieliszku coś z bąbelkami dla Mercy.
- Elijah HayesŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Kwi 23, 2018 3:53 pm
W korytarzu poczuł wyraźny zapach specjalnych wonności i perfum, które kojarzył z siostrami. Jeszcze przed paroma godzinami był bliski rozpoznania czym skrapia sobie szyję jedna z nich. Teraz była to zwykłe mieszanina, która wkręcała w głowę każdego kto się znalazł na tej wysokości, odrobinę szaleństwa.
Poruszał się wyjątkowo cicho, taka umiejętność mogła dziwić chociażby ze względu na swój wzrost. Czasem wyglądał nieporadnie, jakby został dopiero wybudzony ze snu, który wolał śnić dalej. Zanim podjął jakikolwiek osąd, rozejrzał się po pomieszczeniu, zatrzymując wzrok jedynie na smukłej sylwetce jej ciała. Mieszanka zapachów została wzbogacona w swoje źródło. Jedyny żywy element na tle subtelnej i zjadliwej ciemności. Dłoń blondyna osiadła spokojnie na czymś, co przypominało mu barierkę. Wodząc dłonią po gładkiej fakturze, wgapił się w to, czemu przyglądała się sama Mercy. Zatrzymał się tuż przy niej i odrywając wzrok od folgującego swoim fantazjom tłumu, sięgnął do papierośnicy. Zanim zdążył pomyśleć, że zdecydowanie zbyt często kopcił, miał już dulca w ustach a drugiego - eleganckim gestem - oferował gospodyni tego miejsca.
Poruszał się wyjątkowo cicho, taka umiejętność mogła dziwić chociażby ze względu na swój wzrost. Czasem wyglądał nieporadnie, jakby został dopiero wybudzony ze snu, który wolał śnić dalej. Zanim podjął jakikolwiek osąd, rozejrzał się po pomieszczeniu, zatrzymując wzrok jedynie na smukłej sylwetce jej ciała. Mieszanka zapachów została wzbogacona w swoje źródło. Jedyny żywy element na tle subtelnej i zjadliwej ciemności. Dłoń blondyna osiadła spokojnie na czymś, co przypominało mu barierkę. Wodząc dłonią po gładkiej fakturze, wgapił się w to, czemu przyglądała się sama Mercy. Zatrzymał się tuż przy niej i odrywając wzrok od folgującego swoim fantazjom tłumu, sięgnął do papierośnicy. Zanim zdążył pomyśleć, że zdecydowanie zbyt często kopcił, miał już dulca w ustach a drugiego - eleganckim gestem - oferował gospodyni tego miejsca.
- Marceline D. FosterŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Kwi 23, 2018 4:20 pm
Zapewne to miejsce przesiąkło siostrami, zapachem ich perfum i ich obecności. Mercy zazwyczaj pachniała dość słodko, konwaliami. Czasem cynamonem, wanilią.. Zwykle jednak były to mieszanki ciężkie i dość słodkie, być może nie pasujące do ostrej Marceline. Nie słyszała jak wszedł, choć widziała go na schodach. Zwróciła twarz w jego stronę, od ręki oferującej papierosa w górę. Uśmiechnęła się, jak zwykle, a temu uśmiechowi nie można było niczego zarzucić - był idealnie odpowiedni, dość ciepły, dość miły, by robić z niej absolutnie miłą, zwykłą kobietę.
- Myślałam, że panna Geraldine zatrzymała cię na dłużej - sięgnęła po papierosa i wsunęła go w elegancką lufkę.
Pod nimi zabawa kręciła się dalej, głośno, lejąc alkoholem i innymi używkami. To na pewno nie miejsce dla praworządnego pana policjanta.
- Myślałam, że panna Geraldine zatrzymała cię na dłużej - sięgnęła po papierosa i wsunęła go w elegancką lufkę.
Pod nimi zabawa kręciła się dalej, głośno, lejąc alkoholem i innymi używkami. To na pewno nie miejsce dla praworządnego pana policjanta.
- Elijah HayesŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Kwi 23, 2018 4:39 pm
- Może przez chwilę też o tym w ten sposób pomyślałem. - powiedział zgodnie z prawdą. Ta sama prawda była wyjątkowo mocnym kopniakiem prosto w rzyć starego byka, jakim sam mógł się mienić. Podrapał się więc po brodzie i z kołyszącym się w kąciku ust papierosem, zgrymasił uśmiech puszczając nosem trochę powietrza. Chociaż dorosła, Geraldine była dla niego jeszcze dzieckiem.
- Mamy późną noc. Albo jak kto woli, środek nocy. To całkiem długo. - dodał spoglądając w jej stronę. Odpalił zapałkę, której pudełko błyszczało cyckami jakiejś gołej baby z firmy, która słynęła takimi obrazkami. Sprzedawali je na każdym rogu slumsów.
- Zapraszasz tu wszystkich milusińskich, czy coś przeskrobałem? - zapytał wracając do żargonu sprzed paru godzin. Podsunął zapałkę pod jej papierosa, a potem pod swojego.
- Mamy późną noc. Albo jak kto woli, środek nocy. To całkiem długo. - dodał spoglądając w jej stronę. Odpalił zapałkę, której pudełko błyszczało cyckami jakiejś gołej baby z firmy, która słynęła takimi obrazkami. Sprzedawali je na każdym rogu slumsów.
- Zapraszasz tu wszystkich milusińskich, czy coś przeskrobałem? - zapytał wracając do żargonu sprzed paru godzin. Podsunął zapałkę pod jej papierosa, a potem pod swojego.
- Marceline D. FosterŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Kwi 23, 2018 5:07 pm
Pokręciła głową. Wiedział o co chodzi, Mercy myślała raczej, że Hayes zostanie u niej.. do rana. Albo przynajmniej dłużej niż te dwie godziny, bo jednak musieli jeszcze dojechać gdzie trzeba, pozbyć się kajdanek i tak dalej.
- Godne pochwały, takie przypilnowanie i opieka nad obcą osobą - uniosła brew, zerkając na Hayesa, zanim pochyliła się do zapałki, zaciągając się papierosem, by go odpalić. Wydmuchnęła dym w drugą stronę, zapatrzyła się w zabawę, od której oddzieleni byli koronkową zasłoną.
- Tak szybko określasz się moim pupilkiem? - uśmiechnęła się kącikiem ust - Nie, niczego nie przeskrobałeś. Ciekawiło mnie jednak dlaczego wróciłeś. - wyjaśniła powód, dla którego go tutaj zawołała.
- Godne pochwały, takie przypilnowanie i opieka nad obcą osobą - uniosła brew, zerkając na Hayesa, zanim pochyliła się do zapałki, zaciągając się papierosem, by go odpalić. Wydmuchnęła dym w drugą stronę, zapatrzyła się w zabawę, od której oddzieleni byli koronkową zasłoną.
- Tak szybko określasz się moim pupilkiem? - uśmiechnęła się kącikiem ust - Nie, niczego nie przeskrobałeś. Ciekawiło mnie jednak dlaczego wróciłeś. - wyjaśniła powód, dla którego go tutaj zawołała.
- Elijah HayesŚnieżynka
Re: Grupowo w klubie Rapture
Pon Kwi 23, 2018 6:28 pm
Pupilkiem.
W myślach Hayesa zabrzmiał jego własny, gromki śmiech. Ta kobieta lubiła mieć kontrolę. Nie tylko nad sytuacją. Nad ludźmi, ich zachowaniami, może nawet nad słowami, które przemykają przez ich myśli, żeby zostać czasem wypowiedziane. Dokładnie w takim momencie, jaki sobie zażyczy. Czy z drugiej strony nudziła ją złudna wszechwiedza?
- Zawsze w służbie naszym obywatelom. - uśmiechnął się zaczepnie, kąśliwie. Wcale nie miał tego na myśli. Zresztą, nie musiała tego wiedzieć. Jak wielu innych rzeczy, o które pewnie nie będzie miała ochoty pytać.
- Nie moje słowa. - wzruszył ramionami zaciągając się papierosem. Patrzył na nią z ukosa. Sytuacja była dla niego mocno zero-jedynkowa. Zaproszenie, akceptacja, zdarzenie. Był na górze, jak posłuszny piesek wspiął się aż tutaj, oparł o barierkę i wpatrywał się w panią Foster.
- Szukam pewnego człowieka, którego jeszcze tutaj nie ma. - przyznał bezceremonialnie. Bez wodzenia za nos. - Albo był, ale akurat zajmowałem się ratowaniem pijanych dam. - westchnął obracając się przodem ku głównemu pomieszczeniu zabaw i ludziom widzianych z góry. - Artur Angebot. Zgwałcił jedną kurwę w zeszłym tygodniu, jakkolwiek dziwnie to brzmi.
W myślach Hayesa zabrzmiał jego własny, gromki śmiech. Ta kobieta lubiła mieć kontrolę. Nie tylko nad sytuacją. Nad ludźmi, ich zachowaniami, może nawet nad słowami, które przemykają przez ich myśli, żeby zostać czasem wypowiedziane. Dokładnie w takim momencie, jaki sobie zażyczy. Czy z drugiej strony nudziła ją złudna wszechwiedza?
- Zawsze w służbie naszym obywatelom. - uśmiechnął się zaczepnie, kąśliwie. Wcale nie miał tego na myśli. Zresztą, nie musiała tego wiedzieć. Jak wielu innych rzeczy, o które pewnie nie będzie miała ochoty pytać.
- Nie moje słowa. - wzruszył ramionami zaciągając się papierosem. Patrzył na nią z ukosa. Sytuacja była dla niego mocno zero-jedynkowa. Zaproszenie, akceptacja, zdarzenie. Był na górze, jak posłuszny piesek wspiął się aż tutaj, oparł o barierkę i wpatrywał się w panią Foster.
- Szukam pewnego człowieka, którego jeszcze tutaj nie ma. - przyznał bezceremonialnie. Bez wodzenia za nos. - Albo był, ale akurat zajmowałem się ratowaniem pijanych dam. - westchnął obracając się przodem ku głównemu pomieszczeniu zabaw i ludziom widzianych z góry. - Artur Angebot. Zgwałcił jedną kurwę w zeszłym tygodniu, jakkolwiek dziwnie to brzmi.
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach