Go down
Benjamin Hamilton
Benjamin Hamilton
Świeża krew

Grande Valse Brillante ... grudzień 245  Empty Grande Valse Brillante ... grudzień 245

Czw Mar 01, 2018 1:03 am
Rapture - Marceline Foster, Benjamin Hamilton

Trudno było w sztuce tanecznej znaleźć bardziej nieopierzone i pokraczne stworzenie, niż panicz Hamilton. Długie ponad miarę ciało, w pokraczny sposób wykrzywiało się, we wszystkie strony, w usilnych próbach, odnalezienia prawidłowego kształtu. Budząc tym w obserwującej go gawiedzi powszechną wesołość. Ciche chichoty, łapczywie połykane tak, by nawet najcichszy nie doszedł do Benjaminowych małżowin. Nikt jednak nie śmiał powiedzieć Benjaminowi, że źle tańczy, wszyscy natomiast uważali, za wielce zabawnym było utwierdzanie go w przeczuciu, że tancerzem był zacnym. Nie było więc nic dziwnego, gdy wieczorem razem z grupą innych żółtodziobów, ruszają w tany, do miejsca, które w obecnych czasach, zaczynało słynąć jako modne i warte odwiedzenia.
Mimo swego wieku młodego, drzwi Rapture stają przed nimi otworem, nie ma nawet konieczności legitymowanie, kiedy tylko pada imię Benjamin Hamilton, stojący przy wejściu dżentelmen cofa się i uchyla przed nimi wrota raju. Dziw brało ile dróg się przed człowiekiem rozpościera, kiedy nazwisko brzmi Hamilton, a w kieszeni brzęczy kieszonkowe od rodziców. Tak więc wpadają, niczym szarańcza, odziana w kolorowe piórka i już po chwili rozprzestrzeniają się po lokalu, zafascynowani z paszczami otwartymi w wyrazach niemego zachwyty.
Ben też tam jest, mniej pewny niż reszta, lekko wycofany, chociaż reszta na pierwszy rzut oka kreuje go na swojego lidera, kiedy jednak trafiają do clubu, porzucają go nawet nie oglądając się za siebie. Samotny, jednak nie czujący się z tym wcale źle, chłopak kieruje swoje kroki w stronę lady. Głos mu się trochę łamie, kiedy zamawia swój pierwszy kieliszek wódki, stara się jednak wyglądać przy tym jak najbardziej dojrzale.  Skutek jednak jest zgoła odmienny i z każdym słowem, coraz bardziej rzuca się młody wiek. W końcu jednak dostaje go, szklany kieliszek wypełniony przeźroczystą cieczą, tak niepozorną, już niedługo ma poczuć na język jej moc. Poniewierająca moc alkoholu, szybko przemieszcza się w dół przełyku, zgrabnie wypierając zimno.
Niesiony nowym animuszem, zamawia jeszcze jeden i dopiero teraz rozgląda się dookoła. Nieopodal niego, przy barze stoi elegancka, młoda kobieta, której nieobecny wzrok wpatruje się gdzieś w ludzi, przymykających po parkiecie.
- Jeszcze raz to samo dla tej pięknej pani – mówi do barmana po czym, najbardziej nonszalanckim krokiem, na jaki go stać podchodzi do Marceline Foster, nieświadomy z kim tak właściwie ma do czynienia.
- Banał tych słów jest ogromny, jednak nie mogę przejść obojętnie bez stwierdzenia, tak wielkiej oczywistości, jak to, że wygląda pani oszałamiająco.
Marceline D. Foster
Marceline D. Foster
Śnieżynka

Grande Valse Brillante ... grudzień 245  Empty Re: Grande Valse Brillante ... grudzień 245

Czw Mar 01, 2018 1:14 am
Marceline za to tańczyła rzadko. Być może dlatego, że nie miała na to okazji, być może była większość czasu zbyt poważna, a może zbyt zajęta? Rapture, choć uwielbiała to miejsce, pochłaniało większość jej czasu, mało go więc miała dla siebie. Nie narzekała zbytnio, w końcu o to im z Djuną chodziło, chciały ten klub, chciały go prowadzić, rozwijać, dopieszczać. I całkiem zgrabnie im się to udawało, choć zapewne ojciec nie wierzył w ich zdolności ekonomiczne. Okupione było to wszystko jednak ciężą pracą. Czasem jednak, tak jak dziś, Mercy mogła sobie pozwolić na stanie przy barowej długiej ladzie. Wsparta na łokciu o blat za sobą obserwowała salę. Obok stał wypity już praktyzcnie drink. Zapewne alkoholu w nim było niewiele, choć, jeśli dziś miała wolne to może jednak więcej? Mogła się pobawić, miała chwilę dla siebie, nie musiała zajmować się salą. Choć i tak to robiła, wchodziło w krew, ciężko się tego pozbyć. Lubiła wiedzieć co dzieje się na jej terenie, kto myśli, że go nie widać, że nie widać co robi.. Zawsze widać. Można udawać, że nie - i tak zwykle było. Tutaj wiele rzeczy uchodziło na sucho.
Wpuszczano każdego, kto wyglądał odpowiednio, Benjamin legitymujący się swoim nazwiskiem nie miał więc żadnego problemu z dostaniem się do środka. Co prawda jego wierna kompania opuściła go prawie od razu gdy przekroczyli progi Rapture, idąc za nim tylko do momentu, kiedy jego obecność coś im dawała. Ah, lojalni koledzy!
Gdy tylko młody Benjamin dobił do baru Mercy obrzuciła go uważnym spojrzeniem, kątem oka. Zapewne tego nie widział, zbyt zestresowany zamawianiem alkoholu mimo nieodpowiedniego wieku. Ale czy Mercy wiedziała, ze jest za młody? Pewnie tak wyglądał. Barman być może też zerknął w jej stronę pytająco, ale ta skinęła głową. Niech będzie.
Mercy jak zawsze w mocno wydekoltowanej, mocno dopasowanej długiej sukni, wyglądała dobrze. Była szczupła, może dla niektórych za bardzo, jednak dobrze wyglądała w tym, co na siebie ubierała. Tego można być pewnym. Dla niektórych było to za dużo, uważali jej suknie za nieodpowiednie. Jednak jeśli typlko pojawiała się gdzieś w charakterze darczyńcy, wsparcia dla organizacji charytatywnych - jej strój, choć nadal bogaty, był odpowiednio zakrywający. Nie można jednak zaprzeczyć, panna Foster uwielbiała swoje suknie. I mimo wszystko, a raczej wszystkiego co odkrywały - wciąż wyglądała w nich elegancko.
Zwróciła wzrok na Benjamina bezpośrednio dopiero, gdy ten ruszył w jej stronę. Perfidnie, z ciekawością w spojrzeniu zmierzyła go wzrokiem. Nie mógł tego przegapić. Na koniec jednak uraczyła go całkiem niespodziewanie uroczym uśmiechem.
Pomyślała, że wódka szybko uderza mu do głowy, a on bardzo się stara. Ciekawe ile ma lat? Wyglądał młodo, młodziej niż ona. Gdzie była Djuna? Jeszcze wpadnie na pomysl wytknięcia mu wieku. A to mogło być.. zabawne.
Czasem przyłapywała się na takim myśleniu i beształa się za to, to nieodpowiednie. Ale dlaczego, z drugiej strony? Nic strasznego. Nic takiego. Dysputy wewnętrzne poprowadzi później, nie czas na to.
- Faktycznie, to banał - przyznała prosto i dość dobitnie - Niemniej jednak, dziękuję - uśmiechnęła się, nie spuszczając z niego spojrzenia jasnych oczu. Była zaciekawiona, ale sama nie kontynuowała jak na razie rozmowy. Odebrała od barmana swoją szklankę, uniosła płyn do ust. Zerknęła na pracownika, mrużąc lekko oczy. Dobrze wiedział co zrobił, a ona poczuła to w mocy swojego drinka. Nie skomentowała jednak w żaden inny sposób.
Benjamin Hamilton
Benjamin Hamilton
Świeża krew

Grande Valse Brillante ... grudzień 245  Empty Re: Grande Valse Brillante ... grudzień 245

Pią Mar 02, 2018 9:53 pm
Gdzie była jasność umysłu? Co się stało z ostatnią szara komórką, widmem zdrowego rozsądku, czemu milczało, wtedy gdy pierwsze powinno bić na alarm i znać dawać o głupocie Hamiltonowych poczynań? No bo przecież cała ta rozmowa, powinna zostać skazana na porażkę. Gdzie mu, podlotkowi, dziecku co to życia jeszcze nie poznało, gówno widziało i w dupie było, jak miał się porównywać z obrazem Wenus, który jak gdyby nic stał nieopodal, zawieszony w czasie. Ach, język winien mu za ten brak ogłady szczernieć, zgnilizną zaśmierdnąć i odpaść. Była by to odpowiednia kara, za tak lekkomyślne posunięcie, czci i chwale kobiety ubliżające. Takie damy winny słuchać o pięknie i jasności swego umysłu, delikatności charakteru i ogromie talentów, skupianie się na czymś tak płytkim jak wygląd było poniżej ich godności. Nie zdziwiłoby się więc nasze pachole wyrośnięte, gdyby Anielica stojąca ino na wyciągniecie ręki, rozpostarła skrzydła pokryte białym puchem i odleciała, gdzieś gdzie jego przybrudzone węglem dłonie by jej nie dosięgły.
Z dziwienie i radość Benjamina jest więc ogromne, kiedy przez brzmiącą w lokalu muzykę przebija się przyjemny dla ucha głos, wypadający z anielskich warg. Na bladej twarzy, przyprószonej piegami maluje się wpierw niedowierzanie, by już po chwili wykrzywić się w grymasie, potocznie interpretowanym jako uśmiech.
- Błagam o wybaczenie. Niestety cierpię na okropną przypadłość, polegającą na tym, że często zanim zastanowię się nad sensem słów, które chcę powiedzieć, ona już z mych ust wylatują, pogrążając mnie w oczach rozmówcy.- Mówi, na chwilę spuszczając wzrok i z fascynacją wpatrując się w czubki wypastowanych na błysk butów. Słysząc, że głos kobiety nie zdaje się być obrażony, nieśmiało podnosi na nią oczy, by dostrzec jak bogini uśmiecha się w jego stronę. Fakt ten, sprawia, że w jednej chwili on również zaczyna się szczerzyć przypominając tym samym jednego z puttów przyglądając się im ze ścian katedry. -Jeżeli nie byłby to problem, pragnąłbym zacząć tę rozmowę raz jeszcze. Powinienem spytać się o pani imię, później podać swoje, pochwalić suknię i fryzurę, później powinna być rozmowa o pogodzie, do której od razu przejdę. Słyszała pani, dzisiaj w cieniu było jedynie minus trzydzieści stopni, jeżeli temperatura jeszcze trochę wzrośnie to lodowiec tworzący się przy ratuszu stopnieje. Muszę stwierdzić, że wszystkie obligatoryjne konwenanse mamy już za sobą, więc czy mógłbym zaprosić panią do tańca?- Monolog jest długi, kręty i pewno kilka razy zdradzający jego zdenerwowanie, które jednak cały czas stara się maskować, kolejnym potokiem słów.
Wystawia w stronę damy dłoń, by ta jeżeli zechce tylko ją przyjęła, lub odepchnęła, jeżeli jego towarzystwo uzna za sobie niemiłe.

Marceline D. Foster
Marceline D. Foster
Śnieżynka

Grande Valse Brillante ... grudzień 245  Empty Re: Grande Valse Brillante ... grudzień 245

Sob Mar 03, 2018 11:17 pm
Jasność umysłu wielu osób często zostawała tuz za progiem Rapture. Do odbioru była dnia następnego, z bólem głowy i mdłościami w pakiecie. Choć nie zawsze. Niektórzy nad alkohol przekładali inne uzywki, wtedy pobudki potrafiły być łatwiejsze. Dobrze tez, że nie do końca zdawała sobie sprawę z tego jakie myśli kłębią się w głowie młodego Hamiltona, bo byłyby obawy, że nie powstrzymała by wybuchu śmiechu.
A komentarze i komplementy na temat jej wyglądu były jednak najczęstsze, czego można sie spodziewać po kims, kto ledwo ją poznał? Wychwalanie intelektu byłoby nieszczere. Można skomentować gust czy zmysł smaku, stylu, ale to też bywa ryzykowne. Najbezpieczniej jednak zostac przy komplementowaniu wyglądu, zdecydowanie. Zagranie Bena było więc całkiem odpowiednie, nawet jeśli teraz wyklinał się w duchu, że nie zaczął inaczej i obawiał się odrzucenia. Nic z tego jednak nie nastąpiło. Panna Foster obserwowała go uważnie, roboczo i chwilowo stwierdzając, że wydaje się uroczy. Zapewne nie użyła by tego określenia do kogoś w swoim wieku, ale tutaj - w swojej głowie - mogła sobie pozwolić.
- Całkiem niebezpieczna przypadłość - skomentowała rozbawiona - może prowadzić do wielu nieprzyjemnych sytuacji - Marceline miała jednak całkiem odwrotnie. Ważyła słowa, w większości przypadków myśląc nad każdym, które wychodziło z jej ust. Czasem wolała powiedziec za mało niż za dużo.
Nie była jednak urażona jego słowami, komplementem i tak dalej, najwyraźniej całkiem dobrze bawiąc się chwilowo w jego towarzystwie.
Po tym monologu Mercy nie pozostało nic innego jak roześmiać się w głos, choć nie było to przesadne rozrechotanie się.
- Nie pozostaje mi nic innego, jak przyjąc zaproszenie. Choć wszelkie konwenanse poszły nam zadziwiająco szybko - przyznała, przyjmując jego dłoń.
Sponsored content

Grande Valse Brillante ... grudzień 245  Empty Re: Grande Valse Brillante ... grudzień 245

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach