Go down
Elijah Hayes
Elijah Hayes
Śnieżynka

Elijah Hayes Empty Elijah Hayes

Czw Lut 22, 2018 7:02 pm
Tożsamość: Elijah Hayes
Wiek: urodzony 12 maja 216 roku, 36 lat
Przynależność: Mieszkańcy
Zajęcie: Starszy Detektyw
Rozdanie kropek:

  • Wiedza o świecie (kryminologia) Ο
  • Spostrzegawczość ΟΟΟ
  • Charyzma
  • Niezłomność Ο
  • Siła fizyczna ΟΟ
  • Bój (broń palna) ΟΟ
  • Zręczność
  • Kondycja Ο
  • Obsługa sprzętu
  • Manipulacja
  • Szczęście
  • Ekspresja
  • Wytwórstwo (dziedzina)
  • Myśl przełomu
  • Spryt

Poziom obłąkania: Poczytalność
Opis postaci:
  Hayes nie robi dobrego wrażenia. Ani pierwszego, ani nawet trzeciego. Nie jest zwyczajnie osobą, która poklepie cię po ramieniu, kiedy będziesz tego najbardziej potrzebował. Widząc go, większość osób zastanawia się jak to możliwe, że matka zdołała wydać go na świat. Już w jej łonie musiał być wielki, mierząc teraz nieco ponad metr dziewięćdziesiąt. Sam nigdy nie był zainteresowany własną metryczką, a przecież często musiał się legitymować. Jeszcze częściej legitymował innych
  Nie jest modny, raczej wygodny i praktyczny. Gdyby nie wzrost, wtopiłby się bez problemu w tłum, chociaż i teraz nie jest o to trudno. Z tą swoją paskudną gębą i zaczesanymi do tyłu mysimi włosami, idealnie pasuje do tęchnącego w radioaktywnym pyle byle jakiego tyglu. Prędko pozbywa się zarostu, chociaż dynamizm pracy i tłumaczona obowiązkami prokrastynacja, stanowią nieraz istotny argument za marudnym przejawem okolicznościowej niechlujności.
  To, że mało mówi nie wyklucza jednak specyficznego poczucia humoru, którym rzecz jasna według własnej woli miarkuje. Cynizm, jak to mówią, rodzi brak społecznego zaufania. Mimo to, cynizm nie odsunął Elijaha od niby efemerycznych ambicji przekroczenia pewnych niezatartych jeszcze granic. Był zawsze gdzieś pomiędzy, w sferze do bólu profanum, plugawiąc sacrum brudnymi łapami plebejskiej przeszłości.

 

Widmo przeszłości:
Wszystko jest iluminacją.

  Historia rozpoczyna się gdzieś ponad głowami. Blisko obłoków, które tulą ludzkie marzenia tak miękko jak matczyne ramiona kilka chwil po porodzie. Prędko schodzi ku ziemi, świdruje w popłochu, pali się by pierwsze kroki oddać na gorącej ziemi. Z roku na rok każdy człowiek zapomina coraz więcej tego co było i mało sens, zastępując detale stosem niepotrzebnych pierdół. Wbrew pozorom, pamięć zawsze była jego mocną stroną. O ile nie mówimy o nakazach i zakazach dziecięcych lat. To przewrotność losu sprawiała, że rzeczy same wychodziły jakoś na opak. Trochę mu zostało.
  Ojciec opowiadał historie, które bliskie były baśniom. Pamiętał praktycznie wszystkie. O potworach, które żyją w świecie równoległym. O wysokich jak pałace na górnym mieście maneżach zaprzęganych przez te właśnie bajkowe istoty. Nie wszystkie były złe, jak to sobie ktoś nieuczciwie założył i rozprzestrzenił, nie wszystkie monstra były monstrami. Na zmęczonej twarzy Oscara Hayesa nie znać było ani krzyny zniecierpliwienia. Kiedy wsłuchiwał się w szczebiotanie ciekawskich dzieci śmiały mu się oczy, a w samych kącikach chowały się gdzieś krople nigdy nie wylanych łez. Miał w uśmiechu tyle chłopięcej radości, że starczyłoby jej dla całej okolicy na miesiąc albo dwa! Z miesiąca na miesiąc było go coraz mniej. W workowatych cieniach pod oczami Oscara odbijały się wspomnienia, których nigdy nie zdołał wypowiedzieć pełnymi słowami.
  Oscar nie doczekał się dorosłości syna. Może to i dobrze. Pewnie wcale nie byłby dumny z decyzji, które teraz podejmuje. Osiągając odpowiedni wiek, Elijah zaczął pracę w kopalni. Wydawało się, że za kilka lat zejdzie ze świata jak jego starszy, widząc nad głową tylko brud i smród. Kopalnia była najbardziej dochodowa, wtedy miał jeszcze jakieś ambicje i plany. Tym, co sprawiło, że zmienił nastawienia było wydarzenie jednego z poranków. Przeciągnęły się w dni i tygodnie, aż w końcu zostały przerwane przez wiadomość o znalezieniu rodzonej siostry z poderżniętym gardłem. Na jednym z dzikich śmietników. Fizyczną degrengoladę zamienił na użeranie się z psychicznym tałatajstwem. Nie było łatwo odejść, kiedy przyzwyczajenie trzymało takich jak on na uwięzi zmanierowanych umysłów, ściskając gardło i wykręcając trzewia. Zaczął pracę w policji.
  Układało się. Jeden po drugim, pierdolonym klocku domina. Może nie był do życia, które skazało go na odosobnienie. W pracy wspinał się szczebel po szczeblu, chociaż niespecjalnie zależało mu na czyimkolwiek przyklaśnięciu. Jeśli było jakieś wezwanie, za które nikt nie miał zamiaru narażać karku, Hayes bez zmrużenia okiem zgłaszał swoje zainteresowanie. Gdzieś na przełomie trzydziestki miał się nawet ustatkować, jednak nic z tego nie wyszło. Zawsze działał jakoś na opak. Kiedy w końcu miało mu się coś udać, wpakował się po uszy w jeszcze większe bagno, którego na domiar złego... nie pamiętał. Podczas obławy w jednym z pubów należących do mniejszego gangu, stanął twarzą w twarz z pierdolonym przeznaczeniem. Stłukło go na kwaśne jabłko. Dalej była tylko ciemność.

Ciemność była kontinuum.

  Wypuścił powietrze, urwał oddech. Zbudził się? A może zasnął dopiero? W piersiach czuł promieniujący ból. Nie miał zamiaru otwierać oczu, nawet jeśli był to sen wieczny albo zwykła mara. Nie śmiał się odezwać, jakby rzeczywistość tak trudna do zrozumienia w jednym momencie, miała się w następnej chwili rozpłynąć pod półprzymkniętymi powiekami. Na co dzień istniał gdzieś pomiędzy, lecz teraz bał się nawet słowo wyrzec. Dopadła mnie, pomyślał. Zamknęła sprytnie, w uścisku chłodnych ud i dłoni. Nie poruszyłem się, spragniony czegoś, co było ulotnością reszty zmysłów. Kimże bowiem byłem w tamtej chwili, jeśli nie marnym sługą jej dotyku?
  Ona umarła. Śmiercią w dwójnasób. Ona, nie kto inny, łaskotała jego skronie gładkimi kosmykami długich, jasnych włosów. Nie, nie uwolni się już nigdy od cienkich palców i malinowych ust, które na jego ciele prowadziły niegdyś ścieżki miłe. Klękał do nich, całując jeden po drugim, na jej oddechu ciche zawołanie.

Krzykiem czarnych dziur.

  Poruszył się niespokojnie, wziął porządny haust powietrza i uniósł dłoń wysoko, aż do skroni. Zanim otworzył oczy przejechał palcami przez twarz. Przyglądał się im mrużąc oczy. Na stoliku obok łóżka więdły paskudne kwiaty. W pierwszej chwili zdało mu się, że są sztuczne. Stęknął próbując podnieść się na łokciach. Nie był w stanie. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego jak oberwał. Leżąc na oddziale intensywnej terapii nie pamiętał kompletnie niczego poza ostatnimi chwilami krwawej przytomności. Niewiele zdołał zrobić w pojedynkę. Szczęściem, powrót do jako takiej normalności nie trwał zbyt długo. Wspomnienia powoli powracały na swoje zwyczajne miejsce. Przynajmniej te, którymi nie był zainteresowany.
  Od tamtych wydarzeń minęło już trochę czasu. Niedawno góra nadała mu awans, przydzielając zupełnie nowe zadania i miejsce do życia. Jak mówił komendant, w czasach takich jak te, miasto potrzebuje ludzi od brudnej roboty.

Koncepcja:
  Elijah jest osobą, która szuka sprawiedliwości na świecie, w którym liczą się przede wszystkim pozory. Zdaje sobie sprawę, że nigdy jej nie znajdzie, chociaż nie przeszkadza mu to w wykonywaniu swojej roboty. Hayes został niedawno przeniesiony z innego rejonu, nowe uprawnienia dają mu możliwość prowadzenia bardziej zaawansowanych śledztw na terenie całego Polis. Zależy mi na wątkach kryminalnych.
 

Wyglądu użycza: Joel Kinnaman


Ostatnio zmieniony przez Elijah Hayes dnia Sro Lut 28, 2018 1:06 pm, w całości zmieniany 14 razy
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach