- Alyssa L. FosterŚwieża krew
Październik 249 | Stój w imieniu prawa!
Sro Lut 14, 2018 6:29 pm
To był naprawdę dobry dzień. Fosterówna przechadzała się między eksponatami z lśniącymi z podekscytowania oczami, zatrzymując się przy każdym, nawet nie do końca sprawnym wynalazku i zastanawiając, na jakiej zasadzie działał. Im bardziej był banalny, tym bardziej żałowała, że to ona na podobny pomysł nie wpadła! Z szerokim uśmiechem na ustach upajała się atmosferą postępu i obecnością najznamienitszych umysłów Polis, wśród których kobiety niestety były mniejszością. Nie pozwoliła jednak, by przewaga patrzących na nią z góry mężczyzn ją dołowała. Wręcz przeciwnie - nieustanne docinki i otaczający ją zewsząd niedowiarkowie sprawiali, że tym bardziej pragnęła udowodnić im, jak bardzo się mylili co do niej i innych kobiet.
Nie była to pierwsza wystawa projektów, które miały uzyskać patent, ale pierwsza taka, na której rzeczywiście miała coś do zaprezentowania. Urządzenie, co prawda, wymyśliła dość dawno, jednak dopiero teraz osiągnęła wystarczający status, aby zostać potraktowaną poważnie. Zaplecze finansowe miała zawsze, ale dopiero niedawno urzędy zaczęły być piastowane przez tych, którzy faktycznie byli skłonni dać patent wynalazcy bez względu na jego płeć i stan cywilny. Do tej pory nawet mężatkom trudno było go uzyskać (Alyssa znała wiele przypadków, w których to mężczyzna przedstawiał projekt swojej małżonki tylko dlatego, że w ten sposób znacznie łatwiej było przejść przez wszystkie urzędowe sprawy), a co dopiero pannom.
Wkrótce miała się jednak przekonać, że wciąż było wielu takich, dla których postęp technologiczny był jedynym słusznym i agresywnie sprzeciwiali się kulturowemu - zwłaszcza emancypacji kobiet. Przechodzący mężczyzna potrącił ją, gdy snuła się między eksponatami nie zwracając uwagi na otoczenie, z taką siłą, że aż jęknęła i zatoczyła się, straciwszy równowagę. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie i zacisnęła usta w wąską wargę.
- Panienka się zgubiła? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem i wypuścił z ust dym prosto w jej twarz. Jego koledzy zarechotali, dobrze wiedząc, kim była i znając jej umiejętności, a mimo to decydując, że nie dorasta im do pięt, choć była pewna, że w rzeczywistości było odwrotnie.
- Kuchnia jest w tamtą stronę. - Znów wśród mężczyzn przeszła salwa śmiechu, gdy wskazał fajką wyjście.
- Na pewno? Wolałabym, żebyście się nie zgubili, gdy przyjdzie wam założyć fartuszki i przekwalifikować się na kury domowe - syknęła w odpowiedzi. - Wszyscy dobrze wiemy, że jeśli ktoś wyjdzie dziś stąd z patentem, będę to ja.
Wypięła dumnie pierś i spojrzała twardo w twarz mężczyzny, na której malowało się zaskoczenie. Natychmiast chwycił ją za nadgarstek, a ona momentalnie szarpnęła się w jego uścisku, próbując się wydostać.
- Ty mała, arogancka wiedźmo...! - Aż spurpurowiał ze złości. Jak jakaś smarkula śmiała tak do niego mówić? Nie przyszła mu do głowy żadna riposta, postanowił więc ją zastraszyć, wykorzystując to, że był większy i miał ze sobą kolegów. Nie sądził jednak, że szarpanina zwróci czyjąś uwagę.
Nie była to pierwsza wystawa projektów, które miały uzyskać patent, ale pierwsza taka, na której rzeczywiście miała coś do zaprezentowania. Urządzenie, co prawda, wymyśliła dość dawno, jednak dopiero teraz osiągnęła wystarczający status, aby zostać potraktowaną poważnie. Zaplecze finansowe miała zawsze, ale dopiero niedawno urzędy zaczęły być piastowane przez tych, którzy faktycznie byli skłonni dać patent wynalazcy bez względu na jego płeć i stan cywilny. Do tej pory nawet mężatkom trudno było go uzyskać (Alyssa znała wiele przypadków, w których to mężczyzna przedstawiał projekt swojej małżonki tylko dlatego, że w ten sposób znacznie łatwiej było przejść przez wszystkie urzędowe sprawy), a co dopiero pannom.
Wkrótce miała się jednak przekonać, że wciąż było wielu takich, dla których postęp technologiczny był jedynym słusznym i agresywnie sprzeciwiali się kulturowemu - zwłaszcza emancypacji kobiet. Przechodzący mężczyzna potrącił ją, gdy snuła się między eksponatami nie zwracając uwagi na otoczenie, z taką siłą, że aż jęknęła i zatoczyła się, straciwszy równowagę. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie i zacisnęła usta w wąską wargę.
- Panienka się zgubiła? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem i wypuścił z ust dym prosto w jej twarz. Jego koledzy zarechotali, dobrze wiedząc, kim była i znając jej umiejętności, a mimo to decydując, że nie dorasta im do pięt, choć była pewna, że w rzeczywistości było odwrotnie.
- Kuchnia jest w tamtą stronę. - Znów wśród mężczyzn przeszła salwa śmiechu, gdy wskazał fajką wyjście.
- Na pewno? Wolałabym, żebyście się nie zgubili, gdy przyjdzie wam założyć fartuszki i przekwalifikować się na kury domowe - syknęła w odpowiedzi. - Wszyscy dobrze wiemy, że jeśli ktoś wyjdzie dziś stąd z patentem, będę to ja.
Wypięła dumnie pierś i spojrzała twardo w twarz mężczyzny, na której malowało się zaskoczenie. Natychmiast chwycił ją za nadgarstek, a ona momentalnie szarpnęła się w jego uścisku, próbując się wydostać.
- Ty mała, arogancka wiedźmo...! - Aż spurpurowiał ze złości. Jak jakaś smarkula śmiała tak do niego mówić? Nie przyszła mu do głowy żadna riposta, postanowił więc ją zastraszyć, wykorzystując to, że był większy i miał ze sobą kolegów. Nie sądził jednak, że szarpanina zwróci czyjąś uwagę.
- Rosalia Anna StarkŚwieża krew
Re: Październik 249 | Stój w imieniu prawa!
Sro Lut 14, 2018 7:42 pm
Służba dzisiejszego dnia malowała się kusząco, trzeba to przyznać, a przynajmniej w porównaniu do monotonnego patrolowania ulic Polis. Spośród licznej załogi młodych funkcjonariuszy komendant wybrał zaledwie garstkę do pewnego wydarzenia – wystawy dzieł, czy też zaledwie projektów, które mają zrewolucjonizować przyszłości.
Przyznam szczerze, że wyróżnienie jakie uzyskałam, było niewątpliwie nagrodą, a wystawa mogła się okazać interesującą. Z góry zakładałam, iż będzie to spokojny dzień. Bo cóż może się wydarzyć? Wszak sami naukowcy i nieliczne grono ciekawskich przychodzi na tego typu imprezy.
Z polecenia dowódcy akcji jedna trzecia funkcjonariuszy miała na wydarzenie przyjść w strojach incognito, żeby nie wzbudzać nadmiaru emocji wśród zebranych. I tak oto stoję, tu już od kilku godzin przechadzając się między wystawami ubrana w prosty wełniany płaszcz, białą koszulę, czarne spodnie i buty na lekkim obcasie. Nie zwracam uwagi na dziwne, wręcz nieprzchylne spojrzenia otyłych, znerwicowanych dżentelmenów, którzy zapewne, aż się wewnętrznie pieklą widząc kobietę w SPODNIACH i w dodatku na tego typu evencie.
Sytuacją, która nieco ożywiła smętne towarzystwo była wymiana kąśliwych uwag między grupą mężczyzn, a kobietą. Zaalarmowana podniosłymi głosami skierowałam swe kroki ku epicentrum dźwięku, aby nieco uciszyć krzykaczy. Idąc na miejsce oczami wyobraźni widziałam kobietę lekko po czterdziestce, która hardo rzuca się ku mężczyznom kpiącym z jej obecności w takim miejscu. To też wielkie było me zdziwienie, gdy ujrzałam drobną niewiastę wściekle niczym dzika kotka broniąca małych, szarpiącą się z mężczyzną, który swą godność zostawił prawdopodobnie chlewie.
Nie trzeba chyba mówić, że reakcja z mojej strony była błyskawiczna. W ciągu kilku uderzeń serca znalazłam się przy parce i obezwładniłam rzucającego się chama bardzo, ale to w bardzo nie delikatny sposób. Gdy spętany klął na czym świat stoi i wygrażał się swymi koneksjami w sukurs pospieszyło mi dwóch umundurowanych policjantów, którzy wyrzucili delikwenta z budynku.
Poprawiając włosy, które w tym chaosie nieco się poluzowały zlustrowałam panienkę, która używając słów prostych była piękna. – Jest pani cała? – na mej twarzy malowała się powaga z nutką niepewności.
Przyznam szczerze, że wyróżnienie jakie uzyskałam, było niewątpliwie nagrodą, a wystawa mogła się okazać interesującą. Z góry zakładałam, iż będzie to spokojny dzień. Bo cóż może się wydarzyć? Wszak sami naukowcy i nieliczne grono ciekawskich przychodzi na tego typu imprezy.
Z polecenia dowódcy akcji jedna trzecia funkcjonariuszy miała na wydarzenie przyjść w strojach incognito, żeby nie wzbudzać nadmiaru emocji wśród zebranych. I tak oto stoję, tu już od kilku godzin przechadzając się między wystawami ubrana w prosty wełniany płaszcz, białą koszulę, czarne spodnie i buty na lekkim obcasie. Nie zwracam uwagi na dziwne, wręcz nieprzchylne spojrzenia otyłych, znerwicowanych dżentelmenów, którzy zapewne, aż się wewnętrznie pieklą widząc kobietę w SPODNIACH i w dodatku na tego typu evencie.
Sytuacją, która nieco ożywiła smętne towarzystwo była wymiana kąśliwych uwag między grupą mężczyzn, a kobietą. Zaalarmowana podniosłymi głosami skierowałam swe kroki ku epicentrum dźwięku, aby nieco uciszyć krzykaczy. Idąc na miejsce oczami wyobraźni widziałam kobietę lekko po czterdziestce, która hardo rzuca się ku mężczyznom kpiącym z jej obecności w takim miejscu. To też wielkie było me zdziwienie, gdy ujrzałam drobną niewiastę wściekle niczym dzika kotka broniąca małych, szarpiącą się z mężczyzną, który swą godność zostawił prawdopodobnie chlewie.
Nie trzeba chyba mówić, że reakcja z mojej strony była błyskawiczna. W ciągu kilku uderzeń serca znalazłam się przy parce i obezwładniłam rzucającego się chama bardzo, ale to w bardzo nie delikatny sposób. Gdy spętany klął na czym świat stoi i wygrażał się swymi koneksjami w sukurs pospieszyło mi dwóch umundurowanych policjantów, którzy wyrzucili delikwenta z budynku.
Poprawiając włosy, które w tym chaosie nieco się poluzowały zlustrowałam panienkę, która używając słów prostych była piękna. – Jest pani cała? – na mej twarzy malowała się powaga z nutką niepewności.
- Alyssa L. FosterŚwieża krew
Re: Październik 249 | Stój w imieniu prawa!
Sro Lut 14, 2018 9:33 pm
Szarpała się jeszcze chwilę z gburem, ku uciesze jego kolegów o równie żenującym poziomie intelektualnym, odgrażając się i również nieustraszenie rzucając wyszukanymi obelgami, których, mimo pogardliwego wydźwięku, nie powstydziłaby się żadna kobieta z dobrego domu. Przynajmniej tyle wyniosła z setek godzin lekcji wychowania z guwernantkami - jak w piękny i elegancki sposób kogoś obrazić.
Nie spodziewała się, że ktokolwiek przybędzie jej z odsieczą. Do tej pory wszyscy odwracali wzrok. A już z pewnością nie sądziła, że wspomoże ją inna kobieta, z łatwością obezwładniająca większego mężczyznę. Była pod wrażeniem. Nieznajoma wydawała się być w podobnym wieku, może nawet młodsza. I do tego nosiła spodnie! Na usta Alyssy natychmiast wypłynął jasny, przyjazny uśmiech. Miała przeczucie, że się dogadają.
- Dzięki pani - odrzekła. - To było doprawdy imponujące!
Delikatnie pomasowała obolały nadgarstek, na którym zostały czerwone pręgi po mocnym uścisku roślejszego mężczyzny, choć przy jej niewielkim wzroście nietrudno było przewyższać ją o głowę. Spodziewała się, że przy śmigłej kobiecie, policjantce, jak mniemała, wyglądała jak ledwie dziewczynka, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Poprawiła wygniecione od szarpaniny mankiety koszuli i przekrzywiony pasek u jej spodni w pepitkę, upewniając się, że jego lśniąca, smukła klamra znajdowała się na środku. Najczęściej nie robiło jej to różnicy, ale tym razem chciała prezentować się profesjonalnie i schludnie, ostatecznie wydarzenie było dla niej niezwykle ważne i pragnęła sprawiać odpowiednie wrażenie.
- Alyssa Foster - przedstawiła się natychmiast, wyciągając ku kobiecie dłoń, by po chwili przekrzywić odrobinę głowę i zmrużyć oczy, przyglądając się dokładniej jej twarzy.
- Czy my się przypadkiem nie znamy? - dodała jeszcze, starając się szybko połączyć tę poważną, ale jakby nieobcą twarz do jakiegoś nazwiska. Nie mogła wyzbyć się wrażenia, że kiedyś już się spotkały, być może wielokrotnie, ale niestety większą wagę niż do ludzi przywiązywała do teorii matematycznych i rzeczy, co nigdy nie czyniło jej popularnej w towarzystwie. I choć przyzwyczaiła się już do tego, że wielokrotnie musiała pytać się o imię kogoś, kogo już znała, tym razem było jej wyjątkowo głupio się do tego przyznać. Może dlatego, że zapałała natychmiastową sympatią do znajomej-nieznajomej, a to nie zdarzało się często i wolałaby, gdyby serdeczność ta była odwzajemniona.
Nie spodziewała się, że ktokolwiek przybędzie jej z odsieczą. Do tej pory wszyscy odwracali wzrok. A już z pewnością nie sądziła, że wspomoże ją inna kobieta, z łatwością obezwładniająca większego mężczyznę. Była pod wrażeniem. Nieznajoma wydawała się być w podobnym wieku, może nawet młodsza. I do tego nosiła spodnie! Na usta Alyssy natychmiast wypłynął jasny, przyjazny uśmiech. Miała przeczucie, że się dogadają.
- Dzięki pani - odrzekła. - To było doprawdy imponujące!
Delikatnie pomasowała obolały nadgarstek, na którym zostały czerwone pręgi po mocnym uścisku roślejszego mężczyzny, choć przy jej niewielkim wzroście nietrudno było przewyższać ją o głowę. Spodziewała się, że przy śmigłej kobiecie, policjantce, jak mniemała, wyglądała jak ledwie dziewczynka, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Poprawiła wygniecione od szarpaniny mankiety koszuli i przekrzywiony pasek u jej spodni w pepitkę, upewniając się, że jego lśniąca, smukła klamra znajdowała się na środku. Najczęściej nie robiło jej to różnicy, ale tym razem chciała prezentować się profesjonalnie i schludnie, ostatecznie wydarzenie było dla niej niezwykle ważne i pragnęła sprawiać odpowiednie wrażenie.
- Alyssa Foster - przedstawiła się natychmiast, wyciągając ku kobiecie dłoń, by po chwili przekrzywić odrobinę głowę i zmrużyć oczy, przyglądając się dokładniej jej twarzy.
- Czy my się przypadkiem nie znamy? - dodała jeszcze, starając się szybko połączyć tę poważną, ale jakby nieobcą twarz do jakiegoś nazwiska. Nie mogła wyzbyć się wrażenia, że kiedyś już się spotkały, być może wielokrotnie, ale niestety większą wagę niż do ludzi przywiązywała do teorii matematycznych i rzeczy, co nigdy nie czyniło jej popularnej w towarzystwie. I choć przyzwyczaiła się już do tego, że wielokrotnie musiała pytać się o imię kogoś, kogo już znała, tym razem było jej wyjątkowo głupio się do tego przyznać. Może dlatego, że zapałała natychmiastową sympatią do znajomej-nieznajomej, a to nie zdarzało się często i wolałaby, gdyby serdeczność ta była odwzajemniona.
- Rosalia Anna StarkŚwieża krew
Re: Październik 249 | Stój w imieniu prawa!
Czw Lut 15, 2018 8:36 pm
Moje spojrzenie spoczęło na nadgarstku, który kobieta masowała. Miałam określenie na mężczyzn stosujących przemoc względem płci pięknej, lecz zważywszy na sytuację spróbowałam nieco ochłonąć, gdyby rzecz ta miała miejsce na ulicy awanturnik nie wstał by z ziemi o własnych siłach.
Z nurtu negatywnych myśli wyrwały mnie słowa panienki i jak na ironię poczułam, że się rumienię.
– Dziękuje, taka praca – odparłam, krótko acz starałam się zabrzmieć profesjonalnie pomimo tego, iż me serce rozpierała duma z dobrze wykonanego uchwycenia. – Nawiasem panienka również widowiskowo walczyła – uśmiechnęłam się kącikami ust pełna podziwu dla niewiasty, która chodź drobna miała wystarczająco siły by się sprzeciwić oponentowi, a także nie można odmówić jej odwagi oraz rezolutności.
– Bardzo mi miło – skinęłam głową słysząc jedno z bardziej prestiżowych nazwisk w mieście – Rosalia Stark do usług.
Dostrzegłam, że i moja osoba wyraźnie zaciekawiła panienkę czekałam zatem cierpliwie.
Pytanie kobiety zmusiło mnie do refleksji. W prawdzie bywałam na wielu przyjęciach i bankietach jako córka burmistrza, a takich okazji było niewątpliwie wiele. Jednakże chyba nigdy nie poznałam bliżej kobiety z którą rozmawiam, cóż być może trafiła się oto okazja, aby nadrobić zaległości?
– Niewykluczone, iż zostałyśmy sobie przedstawione, proszę tedy wybaczyć, iż panienki nie poznałam. Jednakże tego typu uroczystości nie są w moim stylu i bywam na nich bardziej z obowiązku niżeli z faktycznej ochoty – lekki, acz szczery uśmiech rozpromienił mą twarz.
Powoli zaczęłam przypominać sobie plotki, które krążyły o panience Alyssie oraz szereg kpin z jej „dziwnych” jak na kobietę zainteresowań i chłodnej osobowości, przez którą nie mogła znaleźć narzeczonego. Zastanawiałam się co owe kobiety widziały w niej, czego ja nie dostrzegłam, a może na odwrót. Co takiego ja w niej widzę, a czego one ignorantki nie potrafiły zrozumieć?
– Przyszłaś zaprezentować własny projekt? – zapytałam zaciekawiona.
Z nurtu negatywnych myśli wyrwały mnie słowa panienki i jak na ironię poczułam, że się rumienię.
– Dziękuje, taka praca – odparłam, krótko acz starałam się zabrzmieć profesjonalnie pomimo tego, iż me serce rozpierała duma z dobrze wykonanego uchwycenia. – Nawiasem panienka również widowiskowo walczyła – uśmiechnęłam się kącikami ust pełna podziwu dla niewiasty, która chodź drobna miała wystarczająco siły by się sprzeciwić oponentowi, a także nie można odmówić jej odwagi oraz rezolutności.
– Bardzo mi miło – skinęłam głową słysząc jedno z bardziej prestiżowych nazwisk w mieście – Rosalia Stark do usług.
Dostrzegłam, że i moja osoba wyraźnie zaciekawiła panienkę czekałam zatem cierpliwie.
Pytanie kobiety zmusiło mnie do refleksji. W prawdzie bywałam na wielu przyjęciach i bankietach jako córka burmistrza, a takich okazji było niewątpliwie wiele. Jednakże chyba nigdy nie poznałam bliżej kobiety z którą rozmawiam, cóż być może trafiła się oto okazja, aby nadrobić zaległości?
– Niewykluczone, iż zostałyśmy sobie przedstawione, proszę tedy wybaczyć, iż panienki nie poznałam. Jednakże tego typu uroczystości nie są w moim stylu i bywam na nich bardziej z obowiązku niżeli z faktycznej ochoty – lekki, acz szczery uśmiech rozpromienił mą twarz.
Powoli zaczęłam przypominać sobie plotki, które krążyły o panience Alyssie oraz szereg kpin z jej „dziwnych” jak na kobietę zainteresowań i chłodnej osobowości, przez którą nie mogła znaleźć narzeczonego. Zastanawiałam się co owe kobiety widziały w niej, czego ja nie dostrzegłam, a może na odwrót. Co takiego ja w niej widzę, a czego one ignorantki nie potrafiły zrozumieć?
– Przyszłaś zaprezentować własny projekt? – zapytałam zaciekawiona.
- Alyssa L. FosterŚwieża krew
Re: Październik 249 | Stój w imieniu prawa!
Pią Lut 16, 2018 1:35 am
Rumieniec, który wypłynął na policzki nieznajomej, był w pewien niewinny sposób niezwykle urokliwy i interesująco kontrastował z ostatnim pokazem sprawności i siły. Alyssa może i była umysłem ścisłym, ale potrafiła docenić naturalne piękno, zwłaszcza w przeciwieństwach, jej uśmiech poszerzył się więc jeszcze odrobinę. Policjantka miała prawo, a nawet powinna, być dumna z przeprowadzonej bez zarzutu akcji. Pewność siebie była istotną cechą, której, niestety, uczono najczęściej dziewczęta do odrzucenia na rzecz skromności. Szczęśliwie próba ułagodzenia nieco charakteru Fosterówny, by sprzyjał obowiązującym normom społecznym, nigdy się nie powiodła i podejrzewała, że podobnie było z jej nową, nieustraszoną znajomą.
- Och, no tak! - wykrzyknęła niemalże, gdy kobieta zdradziła jej swoje imię, przypominając sobie, że faktycznie już zostały kiedyś sobie przedstawione, ale nigdy nie było pretekstu do bliższego zapoznania się. Cieszyła się, że jednak podobna okazja właśnie się im przytrafiła.
- W takim razie mi również jest miło cię poznać. Ponownie - wynalazczyni zaśmiała się cicho, bardziej z powodu swojego dobrego nastroju, niż słów.
- A już myślałam, że jestem osamotniona w tym poglądzie! - odparła, z radością stwierdzając, że na noszeniu spodni ich podobieństwa się nie kończyły i Rosalia Stark mogła wkrótce należeć do tego wąskiego grona osób, które Alyss naprawdę lubiła, być może nawet z wzajemnością.
- Tak! - odparła Foster natychmiast, a jej oczy momentalnie zalśniły z ekscytacji. - Co prawda już jakiś czas temu wymyśliłam ten mechanizm, ale dopiero teraz zdecydowałam się go pokazać, jest niby banalny, ale ja uważam, że właśnie w tej prostocie tkwi jego geniusz - nagły potok słów opuścił usta kobiety, a Rosalia mogła już się domyślać, czemu w wyższych sferach uchodziła za dziwaczkę. Nie chodziło tylko o jej niekobiece zainteresowania, ale głównie o pasję, z jaką wyrażała się na temat niezrozumiałych dla innych rzeczy i fakt, że w ogóle nie zauważała, iż nudziła towarzystwo.
Poprowadziła kompankę w kierunku wystawy, na której miał znajdować się prototyp jej wynalazku i stanęła jak wryta, widząc pusty piedestał ze srebrzystą plakietką z jej nazwiskiem.
- Ale... Ale... - Alyssa w szoku poruszała ustami niczym ryba wyrzucona na brzeg, z rozszerzonymi oczami wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą zostawiła model swojego urządzenia.
- Ale jak to? - zakończyła po chwili z przerażeniem. - Zniknął! Nie ma go tu! A jeszcze... Jeszcze przed sekundą dosłownie tu był!
Nic nie rozumiała. Co się stało z jej rewolucyjnym zamkiem błyskawicznym? Czy ktoś go zabrał? Dlaczego? Jaki mógł mieć powód? Sądziła, że w otoczeniu byli sami uczeni, którzy nie posunęliby się do czegoś tak podłego i dla których nauka i postęp były równie ważne, co dla niej. Natychmiast spociły jej się ręce ze zdenerwowania, a oddech stał się krótszy. Jej pierwsza wystawa jako wynalazcy, a już wszystko poszło źle i jednak się nie zaprezentuje?
- Och, no tak! - wykrzyknęła niemalże, gdy kobieta zdradziła jej swoje imię, przypominając sobie, że faktycznie już zostały kiedyś sobie przedstawione, ale nigdy nie było pretekstu do bliższego zapoznania się. Cieszyła się, że jednak podobna okazja właśnie się im przytrafiła.
- W takim razie mi również jest miło cię poznać. Ponownie - wynalazczyni zaśmiała się cicho, bardziej z powodu swojego dobrego nastroju, niż słów.
- A już myślałam, że jestem osamotniona w tym poglądzie! - odparła, z radością stwierdzając, że na noszeniu spodni ich podobieństwa się nie kończyły i Rosalia Stark mogła wkrótce należeć do tego wąskiego grona osób, które Alyss naprawdę lubiła, być może nawet z wzajemnością.
- Tak! - odparła Foster natychmiast, a jej oczy momentalnie zalśniły z ekscytacji. - Co prawda już jakiś czas temu wymyśliłam ten mechanizm, ale dopiero teraz zdecydowałam się go pokazać, jest niby banalny, ale ja uważam, że właśnie w tej prostocie tkwi jego geniusz - nagły potok słów opuścił usta kobiety, a Rosalia mogła już się domyślać, czemu w wyższych sferach uchodziła za dziwaczkę. Nie chodziło tylko o jej niekobiece zainteresowania, ale głównie o pasję, z jaką wyrażała się na temat niezrozumiałych dla innych rzeczy i fakt, że w ogóle nie zauważała, iż nudziła towarzystwo.
Poprowadziła kompankę w kierunku wystawy, na której miał znajdować się prototyp jej wynalazku i stanęła jak wryta, widząc pusty piedestał ze srebrzystą plakietką z jej nazwiskiem.
- Ale... Ale... - Alyssa w szoku poruszała ustami niczym ryba wyrzucona na brzeg, z rozszerzonymi oczami wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą zostawiła model swojego urządzenia.
- Ale jak to? - zakończyła po chwili z przerażeniem. - Zniknął! Nie ma go tu! A jeszcze... Jeszcze przed sekundą dosłownie tu był!
Nic nie rozumiała. Co się stało z jej rewolucyjnym zamkiem błyskawicznym? Czy ktoś go zabrał? Dlaczego? Jaki mógł mieć powód? Sądziła, że w otoczeniu byli sami uczeni, którzy nie posunęliby się do czegoś tak podłego i dla których nauka i postęp były równie ważne, co dla niej. Natychmiast spociły jej się ręce ze zdenerwowania, a oddech stał się krótszy. Jej pierwsza wystawa jako wynalazcy, a już wszystko poszło źle i jednak się nie zaprezentuje?
- Rosalia Anna StarkŚwieża krew
Re: Październik 249 | Stój w imieniu prawa!
Pią Lut 16, 2018 5:45 pm
Rozpromieniona twarz Alyssy, nieodparcie kojarzyła się z dziecięcym uśmiechem, bowiem miała ona w sobie, coś na wzór nieskalanej niewinności. Sarnie oczy, które jeszcze przed momentem raziły błyskawicami teraz zdały się promieniować łagodnością. Już od samego początku zdałam sobie sprawę, że to kobieta wyjątkowa nie tylko za sprawą swej fizjonomii jak również ducha.
Słuchałam panienki z niewymuszoną ciekawością zaintrygowana jej wynalazkiem, a potok słów, którym mnie uraczyła definitywnie określał, iż mam przed sobą osobę z wielką pasją.
Nawet nie spostrzegłam kiedy przeszliśmy z miejsca niedawnej awantury pod stanowisko, gdzie oto spodziewałam się zobaczyć ten niezwykle prosty, ale za to jakże pomocny w codziennym życiu mechanizm.
Czując nagłą zmianę nastroju i po chwili domyślając się powodów takiegoż zachowania mojej towarzyszki osłupiałam. Wściekłość powoli narastała w mym ciele, czułam jak blednę. Miałam przemożną ochotę wybuchnąć, lecz hamowałam się ze względu na osłupiałą Alyssę. Oj, jak ja dorwę tego drania, który jej to zrobił, negatywne myśli zaczynały przeważać nad rozsądkiem. Na całe szczęście nie trwało to długo, a serią wdechów uspokoiłam rozszalałe serce.
– Nie martw się znajdziemy drania, który ci to zrobił – zapewniłam, lecz nie patrzyłam w jej stronę, a na miejsce kradzieży, szukając znaków.
Wzrokiem dostrzegłszy jednego z policjantów stojącego nieopodal wielkiego żelaznego ustrojstwa, przywołałam go.
– Weź ze sobą pięciu ludzi zaalarmujcie policjantów, przy wyjściu zabezpieczcie również inne wyjścia, sprawdźcie łazienki i przede wszystkim pilnie rozglądajcie się za… – przerwałam na moment spoglądając łagodnym wzrokiem na panienkę – zaginął jeden z prezentowanych projektów. Nie wypuszczamy nikogo bez rewizji, miejcie oczy otwarte i oczywiście nie muszę przypominać wam że działamy dyskretnie. Do roboty. – stonowany, lecz stanowczy głos nie zdradzał wewnętrznej złości. A policjanci, którzy przywykli do mego stylu bycia dostrzegli, że sprawa jest bardzo ważna. Zresztą widać to było, bo po chwili grupka szarych eminencji żwawym krokiem pospieszyła wykonać moje prośby.
Słuchałam panienki z niewymuszoną ciekawością zaintrygowana jej wynalazkiem, a potok słów, którym mnie uraczyła definitywnie określał, iż mam przed sobą osobę z wielką pasją.
Nawet nie spostrzegłam kiedy przeszliśmy z miejsca niedawnej awantury pod stanowisko, gdzie oto spodziewałam się zobaczyć ten niezwykle prosty, ale za to jakże pomocny w codziennym życiu mechanizm.
Czując nagłą zmianę nastroju i po chwili domyślając się powodów takiegoż zachowania mojej towarzyszki osłupiałam. Wściekłość powoli narastała w mym ciele, czułam jak blednę. Miałam przemożną ochotę wybuchnąć, lecz hamowałam się ze względu na osłupiałą Alyssę. Oj, jak ja dorwę tego drania, który jej to zrobił, negatywne myśli zaczynały przeważać nad rozsądkiem. Na całe szczęście nie trwało to długo, a serią wdechów uspokoiłam rozszalałe serce.
– Nie martw się znajdziemy drania, który ci to zrobił – zapewniłam, lecz nie patrzyłam w jej stronę, a na miejsce kradzieży, szukając znaków.
Wzrokiem dostrzegłszy jednego z policjantów stojącego nieopodal wielkiego żelaznego ustrojstwa, przywołałam go.
– Weź ze sobą pięciu ludzi zaalarmujcie policjantów, przy wyjściu zabezpieczcie również inne wyjścia, sprawdźcie łazienki i przede wszystkim pilnie rozglądajcie się za… – przerwałam na moment spoglądając łagodnym wzrokiem na panienkę – zaginął jeden z prezentowanych projektów. Nie wypuszczamy nikogo bez rewizji, miejcie oczy otwarte i oczywiście nie muszę przypominać wam że działamy dyskretnie. Do roboty. – stonowany, lecz stanowczy głos nie zdradzał wewnętrznej złości. A policjanci, którzy przywykli do mego stylu bycia dostrzegli, że sprawa jest bardzo ważna. Zresztą widać to było, bo po chwili grupka szarych eminencji żwawym krokiem pospieszyła wykonać moje prośby.
- Alyssa L. FosterŚwieża krew
Re: Październik 249 | Stój w imieniu prawa!
Sob Lut 17, 2018 12:53 am
Dopiero słowa Rosalie wyrwały Fosterównę z otępienia. Czy ona sugerowała, że ktoś jej perfidnie ukradł prototyp? Tak po prostu, bezczelnie i bezceremonialnie? Nie mieściło jej się to w głowie.
- Sądzisz, że ktoś go zabrał? - pisnęła niemalże, zanim zdążyła się ugryźć w język. Przecież dobrze wiedziała, że to właśnie insynuowała policjantka. Nie musiała zadawać takiego głupiutkiego pytania. Natychmiast delikatnie się na siebie poirytowała. Nie lubiła wychodzić na głupszą, niż rzeczywiście była. Jednak mimo wszystko potrzebowała jakiegoś zapewnienia, bo zdawało się to zbyt nierealne, by rzeczywiście mogło się dziać.
Pewność i spokój towarzyszki zadziałały jednak również na Alyssę i ukoiły jej nerwy, przynajmniej na tyle, by odzyskała zdolność jasnego i logicznego myślenia. Profesjonalizm policjantki natychmiast wzbudził zaufanie Alyss, a także jej zaimponował. Zdecydowanie panny Stark było bezsprzecznie godne podziwu.
- I co teraz? - zapytała, a jej ton z przerażonego i zaskoczonego stał się rzeczowy i chłodny. - Myślisz, że ktoś coś widział?
Z analitycznością godną ścisłego umysłu, skupiła się na rozwiązaniu problemu. Nie należała do ludzi, którzy załamywali ręce i tracili opanowanie w stresowej sytuacji. Mimo to uciszanie myśli, że być może złodziej zdążył opuścić już budynek, kosztowało ją dużo wysiłku.
Jednak cała ta sytuacja była także w pewien sposób... Ekscytująca. To było trochę jak przygoda z tych kryminalnych powieści, których czytania się wstydziła, tylko że zamiast morderstwa była kradzież. Zaczęła zastanawiać się, jaki powinien być ich kolejny krok, ale policjantka z pewnością wiedziała lepiej. Zamierzały przepytywać świadków? A może nawet wezmą udział w pościgu? Nagle sama okazja uczestniczenia w przeprowadzeniu śledztwa wydała się równie atrakcyjna, co znalezienie skradzionego modelu zamka błyskawicznego.
- Sądzisz, że ktoś go zabrał? - pisnęła niemalże, zanim zdążyła się ugryźć w język. Przecież dobrze wiedziała, że to właśnie insynuowała policjantka. Nie musiała zadawać takiego głupiutkiego pytania. Natychmiast delikatnie się na siebie poirytowała. Nie lubiła wychodzić na głupszą, niż rzeczywiście była. Jednak mimo wszystko potrzebowała jakiegoś zapewnienia, bo zdawało się to zbyt nierealne, by rzeczywiście mogło się dziać.
Pewność i spokój towarzyszki zadziałały jednak również na Alyssę i ukoiły jej nerwy, przynajmniej na tyle, by odzyskała zdolność jasnego i logicznego myślenia. Profesjonalizm policjantki natychmiast wzbudził zaufanie Alyss, a także jej zaimponował. Zdecydowanie panny Stark było bezsprzecznie godne podziwu.
- I co teraz? - zapytała, a jej ton z przerażonego i zaskoczonego stał się rzeczowy i chłodny. - Myślisz, że ktoś coś widział?
Z analitycznością godną ścisłego umysłu, skupiła się na rozwiązaniu problemu. Nie należała do ludzi, którzy załamywali ręce i tracili opanowanie w stresowej sytuacji. Mimo to uciszanie myśli, że być może złodziej zdążył opuścić już budynek, kosztowało ją dużo wysiłku.
Jednak cała ta sytuacja była także w pewien sposób... Ekscytująca. To było trochę jak przygoda z tych kryminalnych powieści, których czytania się wstydziła, tylko że zamiast morderstwa była kradzież. Zaczęła zastanawiać się, jaki powinien być ich kolejny krok, ale policjantka z pewnością wiedziała lepiej. Zamierzały przepytywać świadków? A może nawet wezmą udział w pościgu? Nagle sama okazja uczestniczenia w przeprowadzeniu śledztwa wydała się równie atrakcyjna, co znalezienie skradzionego modelu zamka błyskawicznego.
- Rosalia Anna StarkŚwieża krew
Re: Październik 249 | Stój w imieniu prawa!
Sob Lut 17, 2018 4:30 pm
Widok przestraszonej Alyss zdał się mi czymś niecodziennym, bo nijak to pasowało do jej rezolutnego stylu bycia. Jestem w stanie zrozumieć przyczynę takiego zachowania i odczuwałam z tego względu smutek, iż spotykają ją rozliczne przykrości na każdym niemal kroku. Przez myśl przemknęła mi próba pocieszenia nowo poznanej, lecz było by to trywialne i bezsensowne działanie. Liczyło się odnalezienie sprawcy.
Sugestia Alyss, była dobra nie powiem, aczkolwiek nie do końca mogła się tu sprawdzić. – Wydaje mi się, że… – urwałam – nie zrozum mnie źle, ale mam wrażenie, że i tak niewiele by to dało w obecnej sytuacji. – Nie chciałam dodatkowo komplikować sprawy ze względu na płeć. Jednakże mogę postawić orzechy przeciw diamentom, że gdyby sprawa ta była pomiędzy mężczyznami znalazło by się kilku takich, którzy bez zastanowienia wsypali by swych „kolegów”. Zamiast tego obrałam inną strategię, gestem poprosiłam, aby panna poszła za mną. Zatrzymałam się u podstaw jednego z filarów przy ścianie, a mając stąd dobry widok na główne wejście jak również niedawne miejsce zbrodni odszukałam wzrokiem oczu Alyss.
– Powiedz mi, proszę. Czy miałaś jakiś realnych wrogów? Kogoś kto wysyłał pogróżki, bądź szydził z Ciebie publicznie? – chciałam rozeznać się w sytuacji, być może to pomoże określić sprawcę. – Mówiąc szczerze – kontynuowałam – nie wierzę w przypadkowe zniknięcie twojego projektu, myślę..., że było to działanie z premedytacją – zakończyłam pewnym stwierdzeniem.
Sugestia Alyss, była dobra nie powiem, aczkolwiek nie do końca mogła się tu sprawdzić. – Wydaje mi się, że… – urwałam – nie zrozum mnie źle, ale mam wrażenie, że i tak niewiele by to dało w obecnej sytuacji. – Nie chciałam dodatkowo komplikować sprawy ze względu na płeć. Jednakże mogę postawić orzechy przeciw diamentom, że gdyby sprawa ta była pomiędzy mężczyznami znalazło by się kilku takich, którzy bez zastanowienia wsypali by swych „kolegów”. Zamiast tego obrałam inną strategię, gestem poprosiłam, aby panna poszła za mną. Zatrzymałam się u podstaw jednego z filarów przy ścianie, a mając stąd dobry widok na główne wejście jak również niedawne miejsce zbrodni odszukałam wzrokiem oczu Alyss.
– Powiedz mi, proszę. Czy miałaś jakiś realnych wrogów? Kogoś kto wysyłał pogróżki, bądź szydził z Ciebie publicznie? – chciałam rozeznać się w sytuacji, być może to pomoże określić sprawcę. – Mówiąc szczerze – kontynuowałam – nie wierzę w przypadkowe zniknięcie twojego projektu, myślę..., że było to działanie z premedytacją – zakończyłam pewnym stwierdzeniem.
- Alyssa L. FosterŚwieża krew
Re: Październik 249 | Stój w imieniu prawa!
Nie Lut 18, 2018 8:12 pm
Alyssa westchnęła głośno. Policjantka pewnie miała rację. Pewnie każdy, kogo by zaczepiły, zarzekałby się, że "nic nie widział". Do prawdy by nie dotarły, nie dwie kobiety i nie w spodniach. O ile kobiety w sukienkach mężczyźni traktowali z pobłażliwością i protekcjonalnością, to z jakiegoś powodu widok panienki w spodniach budził w nich wręcz wrogość.
Foster udała się za towarzyszką do nieco bardziej ustronnego miejsca sali, gdy ta poprosiła o to gestem. Pytanie ani trochę nie zbiło wynalazczyni z tropu, wydawało się naturalne i logiczne, ale musiała chwilę się zastanowić.
- Poza panem Brownem, którego przed sekundą kazałaś wyprowadzić, nikt nie zachowuje się względem mnie równie wrogo, przynajmniej nie bezpośrednio - wyjaśniła, lekko wzruszając ramionami. - Jasne, myślą, że nic nie wiem i traktują jak małą, głupiutką dziewczynkę, więc na szyderstwa i pogróżki nie jestem warta.
Sugestia Rosalii była jak najbardziej na miejscu. Jednak wynalazczyni nie wydawało się, by ktoś interesował się jej projektem (naukowcy byli zdecydowanie bardziej zaabsorbowani prototypami męskich kolegów), chyba że żywił do niej osobistą urazę, a choć wielu za nią nie przepadało, wystarczająco gorącym uczuciem pałał do niej chyba tylko Brown.
- Być może któryś z jego kolegów go wyręczył i zabrał mój zamek błyskawiczny w odwecie za poniżenie, którego doświadczył, albo by dać mi nauczkę. Nastraszyć mnie - myślała na głos z nieobecnym wzrokiem, który jednak zogniskował się zaraz na twarzy jej towarzyszki.
- Co o tym sądzisz? - zapytała Alyss, krzyżując ręce na piersi i czekając na dalsze wytyczne policjantki.
Foster udała się za towarzyszką do nieco bardziej ustronnego miejsca sali, gdy ta poprosiła o to gestem. Pytanie ani trochę nie zbiło wynalazczyni z tropu, wydawało się naturalne i logiczne, ale musiała chwilę się zastanowić.
- Poza panem Brownem, którego przed sekundą kazałaś wyprowadzić, nikt nie zachowuje się względem mnie równie wrogo, przynajmniej nie bezpośrednio - wyjaśniła, lekko wzruszając ramionami. - Jasne, myślą, że nic nie wiem i traktują jak małą, głupiutką dziewczynkę, więc na szyderstwa i pogróżki nie jestem warta.
Sugestia Rosalii była jak najbardziej na miejscu. Jednak wynalazczyni nie wydawało się, by ktoś interesował się jej projektem (naukowcy byli zdecydowanie bardziej zaabsorbowani prototypami męskich kolegów), chyba że żywił do niej osobistą urazę, a choć wielu za nią nie przepadało, wystarczająco gorącym uczuciem pałał do niej chyba tylko Brown.
- Być może któryś z jego kolegów go wyręczył i zabrał mój zamek błyskawiczny w odwecie za poniżenie, którego doświadczył, albo by dać mi nauczkę. Nastraszyć mnie - myślała na głos z nieobecnym wzrokiem, który jednak zogniskował się zaraz na twarzy jej towarzyszki.
- Co o tym sądzisz? - zapytała Alyss, krzyżując ręce na piersi i czekając na dalsze wytyczne policjantki.
- Rosalia Anna StarkŚwieża krew
Re: Październik 249 | Stój w imieniu prawa!
Wto Lut 20, 2018 12:29 pm
– Ten cały Brown nie wydał mi się osobą, która potrafiła cokolwiek zaplanować. Zważywszy jak targają nim emocje na widok kobiety, raczej podejrzewała bym, iż to jeden z jego kumpli cichaczem, gdy byłaś zajęta szarpaniną podwędził twój projekt. – Nie twierdzę, że mogło być całkowicie inaczej, acz ja właśnie w taki sposób bym coś ukradła, wywołując pierw zamęt, a następnie korzystając z okazji cichaczem podwędzić i schować pod płaszcz.
Niespodzianie podszedł do nas mężczyzna w szarym płaszczu, nijakiej fizjonomii, rzekłbyś iż idealnie odzwierciedla twarz osoby pospolitej nie rzucającej się w oczy.
– Nic… rozpłynął się jakoby ten szczur co uchwyciwszy kawałek strawy znika w mroku ulicy – odpowiedział obojętnym tonem i poszedł, można wręcz powiedzieć że znikł w tłumie ludzi.
Westchnęłam i oparłam się plecami o ścianę. Byłam nie przeczę zła i rozczarowana. Sądziłam iż zdołamy znaleźć złodzieja, a tu jednak nic z tego. Gorycz porażki zachwiała pewnością siebie. Jedyne o czym zdołałam pomyśleć w tej chwili to była przemożna ochota do zaciągnięcia się rozpalonym tytoniem.
– Faceci – burknęłam – no nic widać trzeba samemu się ruszyć do pracy bo na nich nie ma co liczyć – gdyby tylko poszkodowanym był mężczyzna, och to niewątpliwie była by znacząco inna gadka, ale nie, i jeśli w grę wchodzi płeć piękna to robimy zadanie na odwal, tak aby szefowa się nie czepiała.
Niespodziewanie wstałam i skierowałam się w stronę gabloty, gdzie też owy prototyp był prezentowany. Bez żadnej żenady wyciągnęłam lupę i kucnęłam nad szukaniem śladów…
Niespodzianie podszedł do nas mężczyzna w szarym płaszczu, nijakiej fizjonomii, rzekłbyś iż idealnie odzwierciedla twarz osoby pospolitej nie rzucającej się w oczy.
– Nic… rozpłynął się jakoby ten szczur co uchwyciwszy kawałek strawy znika w mroku ulicy – odpowiedział obojętnym tonem i poszedł, można wręcz powiedzieć że znikł w tłumie ludzi.
Westchnęłam i oparłam się plecami o ścianę. Byłam nie przeczę zła i rozczarowana. Sądziłam iż zdołamy znaleźć złodzieja, a tu jednak nic z tego. Gorycz porażki zachwiała pewnością siebie. Jedyne o czym zdołałam pomyśleć w tej chwili to była przemożna ochota do zaciągnięcia się rozpalonym tytoniem.
– Faceci – burknęłam – no nic widać trzeba samemu się ruszyć do pracy bo na nich nie ma co liczyć – gdyby tylko poszkodowanym był mężczyzna, och to niewątpliwie była by znacząco inna gadka, ale nie, i jeśli w grę wchodzi płeć piękna to robimy zadanie na odwal, tak aby szefowa się nie czepiała.
Niespodziewanie wstałam i skierowałam się w stronę gabloty, gdzie też owy prototyp był prezentowany. Bez żadnej żenady wyciągnęłam lupę i kucnęłam nad szukaniem śladów…
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach