- Joshua AddamsŚnieżynka
Winter Sonata
Sro Kwi 25, 2018 4:03 pm
Noc, po wyjściu z klubu Rapture.
Ta noc jest zupełnie inna niż wszystkie - pomyślał Joshua, gdy pod ramię z Beth Winchester przemierzali pobliski park. Jak to u nich bywało, nie trafili prosto pod dom przyjaciółki - nogi znów ich poniosły gdzie indziej. Być może było to podświadome odwlekanie reprymendy, jaką Elizabeth a i pośrednio Addams, musieliby wysłuchać. Ona o wracaniu tak późno, on o odprowadzaniu jej o tak skandalicznej porze. Badacz uśmiechnął się pod nosem. Trochę jakby byli brojącymi młodziakami, czmychającymi przed burą od rodziców. To nic, że stuknęły mu trzydzieści cztery lata na karku.
Roztaczał się przed nimi całkiem uroczy obrazek. Cisza dookoła nich, park skąpany w bladym świetle latarni, drobny puch sypiący się z nieba. Nie ważyli się zmącić tej idylli, choćby najcichszym słowem. Jakby znaleźli się w zupełnie alternatywnej rzeczywistości i obecny świat wcale się nie chylił ku upadkowi.
Aż westchnął cicho i spojrzał na przyjaciółkę. Pojedyncze płatki śniegu opadały na jej włosy a policzki zaróżowiły się od zimnych podmuchów wiatru. Ten widok wywołał dziwną sensację w okolicach jego przepony.
- Pięknie tu, prawda? - zapytał cicho.
I sam doktor nie miał pojęcia, co ma na myśli - park, czy towarzyszkę.
Ta noc jest zupełnie inna niż wszystkie - pomyślał Joshua, gdy pod ramię z Beth Winchester przemierzali pobliski park. Jak to u nich bywało, nie trafili prosto pod dom przyjaciółki - nogi znów ich poniosły gdzie indziej. Być może było to podświadome odwlekanie reprymendy, jaką Elizabeth a i pośrednio Addams, musieliby wysłuchać. Ona o wracaniu tak późno, on o odprowadzaniu jej o tak skandalicznej porze. Badacz uśmiechnął się pod nosem. Trochę jakby byli brojącymi młodziakami, czmychającymi przed burą od rodziców. To nic, że stuknęły mu trzydzieści cztery lata na karku.
Roztaczał się przed nimi całkiem uroczy obrazek. Cisza dookoła nich, park skąpany w bladym świetle latarni, drobny puch sypiący się z nieba. Nie ważyli się zmącić tej idylli, choćby najcichszym słowem. Jakby znaleźli się w zupełnie alternatywnej rzeczywistości i obecny świat wcale się nie chylił ku upadkowi.
Aż westchnął cicho i spojrzał na przyjaciółkę. Pojedyncze płatki śniegu opadały na jej włosy a policzki zaróżowiły się od zimnych podmuchów wiatru. Ten widok wywołał dziwną sensację w okolicach jego przepony.
- Pięknie tu, prawda? - zapytał cicho.
I sam doktor nie miał pojęcia, co ma na myśli - park, czy towarzyszkę.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach